Z ostateczną oceną chciałem poczekać do obejrzenia filmu. No i... nadal słabe.
Moim zdaniem film powstał wokół tezy, której nie zdradzę bo byłaby spoilerem (pojawia się na
koniec filmu i odnosi się do mężczyzn i kobiet). Teza tyleż słuszna co modna. Cieszy mnie, że nieco
wyraźniej zaakcentowana została psychologiczna strona postaci Joe. W pierwszej części
kompletnie tego zabrakło. Ale moim zdaniem ta postać jest przerysowana. Tak, pojedyncze
elementy jej życia są realne. Tak, nasze doświadczenia mają wpływ na seksualność. Ale Joe to
zbiór nieszczęść i zbyt wielu różnorodnych doświadczeń życiowych. Sorry, nie przekonuje mnie to.
Film miał oprócz tego kilka ciekawych myśli upchniętych między rozdziałami. Te pojedyncze myśli
były ciekawe. Ale film jako całość jest mozaiką tak różnorodną, że aż tandetną.
To nie film biograficzny czy zwykły dokument by Cię przekonywał o realności postaci. Czy czytając "Proces" też narzekasz, że K. jest przerysowany i sytuacje, które go dotykają są dość dziwne i mało prawdopodobne?
"Czasem czyta się jaśniej w tym, który kłamie, niż w tym, który mówi prawdę. Prawda oślepia jak światło. Kłamstwo, przeciwnie, jest pięknym zmierzchem, przydaje wartości wszystkim przedmiotom."
Co w pewnym stopniu nawet było zawarte w filmie.
I trudno aby taki film nie był mozaiką, gdy jest to film po części o samym snuciu opowieści - stąd te wszystkie dygresje, przeplatanie scen dotyczących Joe innymi materiałami filmowymi.