Ten film najlepszy jest w momentach w, których reżyser ironizuje i to dość mocno np. w scenie z udziałem Umy Thurman.
Gorzej kiedy chce być dosłowny i wkłada nam widzom do ust banały w stylu : agresja przyporządkowana jest wyłącznie mężczyznom.
Można zrozumieć dlaczego bohaterka została nimfomanką.
Piętno "zabawy" z dzieciństwa ciążyło nad nią przez lata a śmierć ojca postanowiła odreagować seksualnie.
Lepiej żeby Von Trier zrobił o wiele, krótszy film.
Niektóre, pornograficzne sceny dużo nie wnoszą a zwyczajnie brzydzą.
Słowem jest to odnosząc się do tytułu powieści Manueli Gretkowskiej "kabaret metafizyczny".
nie pozbawiony nawiązań do do wcześniejszych filmów duńczyka.