"Noc oczyszczenia: Anarchia" jest jednym z ciekawszych thrillerów, jakie miałem przyjemność ostatnio oglądać. Znacznie lepsza od przeciętnej pierwszej części, jednak nie szałowa.

Spodziewałem się czegoś niesamowitego. Czego co przyprawi mnie o gęsią skórkę. Zawiodłem się jednak. Owszem ten film jest dobry. Ogląda się go bardzo dobrze, jednak jest sporo luk w fabule oraz kilka niejasności.

Na plus jest sam fakt, że krew nie leje się na prawo i lewo. Także fajnie, że bohaterowie nie są tylko po to, aby zostać zabici. W zasadzie postacie nie zapadają szczególnie w pamięci, jednak powiedzieć, że są bezbarwni byłoby zdecydowani przesadzone. Twórcy nie przedstawili ich historii na tyle, aby móc się z kimkolwiek utożsamić, jednak postacie zostały przyzwoicie napisane.

Zaletą jest dobra gra aktorów. Najbarwniejszą i ciekawszą postacią jest bezimienny Sierżant, którego zagrał Frank Grillo. Aktor dobrze wykreował tego bohatera. Na pochwałę zasłużyła także przepiękna Kiele Sanchez, która dorównała kroku Frankowi w roli Liz. Fajnie zagrała, mimo iż była postacią dość "poboczną". twórcy ciekawie zakończyli jej historię. Nie spodziewałem się, że Liz zdecyduje się na zemstę na oprawcach.

Film został także fajnie zmontowany. Bardzo spodobała mi się scena, gdy widzimy z góry jak bohaterowie przemieszczają się po pustych ulicach miasta. Muzyka także jest na plus.

Ostatecznie mimo iż jestem nieco zawiedziony to film przypadł mi do gustu. Horrorem nie można go nazwać, gdyż twórcy najwidoczniej nie starali się przestraszyć widza, choć udało im się zbudować mroczny klimat.

Film oceniam na7/10. Zapewne za jakiś czas do niego wrócę.