Wbrew tytułowi w filmie jest mało walk, bo na przeszło godzinę czterdzieści minut zaledwie cztery, i do tego raczej średnie. Niemniej film ma dobry klimat, udany background, i do tego świetnie zagraną rolę Kathleen Kinmont. Nie jest to typowy akcyjniak. Bez fajerwerków, niewiele strzelanin, żadnych pościgów. Akcja biegnie wolniej, a kręci się wokół relacji Miles'a i Katherine, którą podrywa, plus szczypta wątku społecznego - Miles jest bowiem, prócz prowadzenia lokalu, artystą fotografem, portretującym bezdomnych (podobny wątek, zdaje się, w o klasę gorszym "Midnight Heat" z Michael'em Pare z 1991) plus coraz bardziej natarczywe naciski, a potem groźby gangstera (aż dziw, że się nie dobrali do motocykla Miles'a), który sam jest naciskany przez partnera od interesów, by Miles stoczył jeszcze jedną walkę. Koktajl ten nie powinien jednak zniechęcać, bowiem składniki są dobrze odmierzone, a film dobrze nakręcony. Udana klasa B. A Carisma wydała chyba najsłabsze Lamasy.