Nie oglądałem jeszcze tego filmu, ale czytałem komentarze niektórych osób (niektórzy bardzo religijni są).
Powiedzcie mi, w jaki sposób Noe podchodził do lwów, panter, pum, hien, ptaszników, jadowitych pająków, szerszeni, waranów, węży, innych jadowitych stworzeń i ładował je na Arkę? Używał statku UFO, że po świecie podróżował z super prędkością i mógł zgarniać zwierzęta pustynne (węże, skorpiony itd), a następnie poleciał w sekundę do dżungli amazońskiej i tam zbierał mrówki i dzikie zwierzęta, a później podróż do Australii po coś i tak dalej? Jak mógł zebrać te zwierzęta sam? Supermanem był i miał moc hipnotyzowania zwierząt by go nie zabiły, a później jak trafiły na arkę to zabronił im atakować inne zwierzęta?
Jeśli ta bajka Cię interesuje to poczytaj biblie dla dzieci. Nie ma tam supermena ani ufo, ale myśle, że Ci się spodoba (dowiesz się też w jaki sposób Noe umieszczał zwierzęta na swoim statku). Arka jest tak samo wiarygodna jak Eldorado. Nie należy podchodzić do niej tak samo jak do nowego testamentu
Nowy testament stanowi już faktyczne zapiski itp, ewangelie. Dla wiernych są to opisane prawdziwe wydarzenia. Stary testament to zbiór legend, przypowieści które nie mają charakteru dosłownego.
Pytam poważnie, ponieważ dla wielu, gołym okiem widać, że np NT też jest zbiorem mitów ówczesnych Żydów.
Skoro jedna święta księga jest niewiarygodna, to dlaczego inna ma być wiarygodna ?
no kazdy ma swoje zdanie, ja ogolnie np. nie mam zdania na ten temat nie wiem co o tym sądzić, ale logiczne jest dla mnie zeby takie coś jak księga rodzaju (chyba dobrze przytaczam) traktować z przymrużeniem oka, z powodów wiadomych. Wystarczy to przeczytać. Zaś nowy testament jest pisany w sposób taki jakoby miało to wszystko byc autentyczne, jakby faktycznie Ci apostołowie spisywali swoje pamiętniki bla bla bla. Ja sam jestem agnostykiem, nie zalezy mi na tym zeby kogos namawiac do wiary, czy niewiary. Po prostu takie mam spostrzeżenia. Nie mówię też, że te wydarzenia z nowego testamentu faktycznie były, może i to stek bzdur, ale po prostu uważam, że stary testament to z samego założenia tylko metafory i takie "legendy" a nowy to już inna para kaloszy. Z resztą nawet zawarta nauka się miedzy nimi zmienia. Stary testament to wcielenie Boga który jak się wk*rwia to topi cały swiat, zamienia ludzi w g*wno i ssyła ogniste deszcze, a nowy testament to Bóg który wszystkim wybacza, wszystkich kocha i tego samego wymaga od ludzi. Także temat rzeka jak sam widzisz. W sam raz na rodzinne posiedzenie przy wódce.
Tematów o wierze i religii nie porusza się na "rodzinnych posiedzeniach przy wódce". Jest kilka powodów przeciw, z których najważniejszym jest fakt, że polscy katolicy nie czytają Biblii. W związku z powyższym nie ma z kim i o czym rozmawiać. Wierzą, bo tysiąc lat temu, w plemionach ich przodków, wycięto mieczami i wypalono ogniem ich własne, pogańskie wierzenia, a w to miejsce - również ogniem i mieczem - wtłoczono inne, obce. Wierzą, bo pradziadek wierzył, babcia wierzyła, matka i ojciec też. Wszyscy byli od dziecka indoktrynowani. Nie wolno wątpić, bo to grzech. Teraz to jest ich świat.
Dla Ciebie Księga Rodzaju to stek bzdur, ale przez ostatnie 3 tysiące lat pozostawała niekwestionowaną prawdą. Widzisz zatem, że wystarczy trochę naukowej wiedzy i "prawda" zamienia się w "metafory i takie "legendy".
...
- "Zaś nowy testament jest pisany w sposób taki jakoby miało to wszystko byc autentyczne, jakby faktycznie Ci apostołowie spisywali swoje pamiętniki bla bla bla."
Tysiące lub nawet miliony książek napisanych jest w taki właśnie sposób, ale nikt nie zabija w ich imieniu.
Nowy testament został spisany dłuuugo po śmierci rzekomego Jezusa, a jego autorami nie są apostołowie !
To zasłyszane historie od ludzi, którzy słyszeli jakieś zasłyszane opowieści po kilkudziesięciu latach.
Jaka może być zgodność i rzetelność historyczna takich przekazów ?
...
- "Ja sam jestem agnostykiem"
Zanim stwierdzisz, że jesteś agnostykiem, odpowiedź sobie najpierw na pytanie :
czy wierzę w boga ?
Jeśli odpowiedziałeś "tak" - jesteś teistą,
Jeśli odpowiedziałeś inaczej niż "tak" - jesteś ateistą.
Dopiero po tym możesz określić się jako gnostyk lub agnostyk.
Agnostycyzm nie jest stanem pośrednim między teizmem i ateizmem.
...
- "Stary testament to wcielenie Boga który jak się wk*rwia to topi cały swiat, zamienia ludzi w g*wno i ssyła ogniste deszcze, a nowy testament to Bóg który wszystkim wybacza, wszystkich kocha i tego samego wymaga od ludzi."
Teologowie twierdzą, że Jahwe jest wszechwiedzący, wszechmocny, itp. Jest ideałem i absolutem.
Dlaczego więc, w tomie drugim jest przeciwieństwem samego siebie z tomu pierwszego ?
Agnostyk o ile dobrze wiem, to ktoś kto po prostu nie wie czy bóg istnieje, nie wie czy wierzy. No ja właśnie taki jestem. Nie wiem czy Bóg istnieje, na tą chwilę rzadko o tym myślę. Nie chce odpowiadać sobie na to pytanie, bo nie mam wiedzy, aby pewnie i dobrze na nie odpowiedzieć.
Nigdy nie zabijano w imię Boga. Tak samo jak teraz wcale się nie zabija w imię Allaha. Fanatycy z wypranymi mózgami to tylko wierzchołek góry lodowej. Sterują i sterowali nimi ludzie którym zależało na pieniądzach, wpływach i terytoriach haha. Bóg to raczej tylko taki "oficjalny powód". Zawsze chodziło o hajs.
A co do twojego ostatniego pytania, niestety nie odpowiem. Nie wiem czemu :D
- "Agnostyk o ile dobrze wiem, to ktoś kto po prostu nie wie czy bóg istnieje".
Zgadza się, ponieważ agnostycyzm odnosi się do wiedzy (gnōsis, wiedza) a w zasadzie do jej braku. Agnostycyzm - brak wiedzy, gnostycyzm - posiadanie wiedzy.
Odpowiadając na pytanie, "czy wierzę w boga ?" ustalasz, czy jesteś teistą, czy ateistą. Nie musisz od razu odpowiadać na kolejne pytanie, czy wiem (lub nie wiem), czy bóg istnieje. Jeśli potem będziesz twierdził, że NIE WIESZ, czy istnieje, to będziesz AGNOSTYKIEM.
Jeśli zaś twierdzić będziesz, że WIESZ, że istnieje, to będziesz GNOSTYKIEM.
Łapiesz ?
.....
- "nie wie czy wierzy. "
Tutaj przesadziłeś :-)
Albo się wierzy, albo nie. Tego nie można nie wiedzieć.
Czy wierzysz w krasnoludki ? Pewnie umiesz odpowiedzieć sobie na to pytanie, a na ich istnienie posiadasz jednakowo "dużą wiedzę" i silne dowody, jak na istnienie bogów, włącznie z Jahwe.
Nie przejmuj się, wszyscy wierzący mają właśnie taką "dużą wiedzę" i silne dowody.
.....
- "Nigdy nie zabijano w imię Boga. Tak samo jak teraz wcale się nie zabija w imię Allaha. Fanatycy z wypranymi mózgami to tylko wierzchołek góry lodowej. Sterują i sterowali nimi ludzie którym zależało na pieniądzach, wpływach i terytoriach haha. Bóg to raczej tylko taki "oficjalny powód". Zawsze chodziło o hajs."
Masz rację, kto i jak tym "steruje". Masz rację również, jakie są powody "sterowania".
Zauważ jednak, że ci, którzy sterują, sami nie zabijają, ani sami nie giną.
Zabijają i giną wierzący w swe ideologie i bóstwa, czyli "fanatycy z wypranymi mózgami".
Tym samobójcom nie chodzi o hajs, bo i tak z niego nie skorzystają.
.....
- "A co do twojego ostatniego pytania, niestety nie odpowiem. Nie wiem czemu :D"
Nie musisz przecież publicznie odpowiadać na to pytanie.
Wystarczy, że sceptycznie spojrzysz na ten problem i będziesz szczery sam ze sobą, a odpowiedź sama się nasunie.
Ps
Zacznij czytać Biblię, bo to jest najlepszy sposób, aby pozbyć się wątpliwości.
Jeśli sam tego nie robisz, to pozostajesz ofiarą cudzej "interpretacji" i, jak to ująłeś "fanatykiem z wypranym mózgiem".
Moja niewiedza we wierze polega na tym, że nie jestem w stanie odpowiedziec na pytanie czy Bóg istnieje. Rozumiesz o co chodzi? Tu nie chodzi o to, że ja nie wiem czy wierzyć bo ja po prostu tego nie rozkminiam na codzień. Po prostu ogólnie z założenia nie wiem czy Bóg istnieje. Tak samo jak ty też tego nie wiesz. Nie jesteś w stanie powiedzieć, że na 100 procent nie, tak samo papież mimo że wierzy nie może powiedzieć na 100 procent tak, bo to się dopiero okaże po śmierci. Albo sie nie okaże :D
Na biblię też mi szkoda czasu, trochę przeczytałem kiedyś, w czasach szkolnych. Jako ktoś kto nie wie, nie chodzę do kościoła, nie praktykuje wiary, bo też mi na to szkoda czasu. Żyje według własnej filozofii, według własnych zasad tak jakby Boga nie było, co nie znaczy, że go nie ma. Może jest.
Wiem, że pismo święte w wielu momentach przeczy samemu sobie. Wiem o co Ci chodzi.
- "Moja niewiedza we wierze polega na tym, że nie jestem w stanie odpowiedziec na pytanie czy Bóg istnieje. (...) Po prostu ogólnie z założenia nie wiem czy Bóg istnieje. Tak samo jak ty też tego nie wiesz. Nie jesteś w stanie powiedzieć, że na 100 procent nie, tak samo papież mimo że wierzy nie może powiedzieć na 100 procent".
Ludzie wierzą w boga Jahwe, bo w Biblii napisane jest, że on istnienie. Według wierzących, Biblia jest słowem bożym.
Hmmm, jak na słowo boże nieomylnego, wszechwiedzącego i wszechdobrego boga jest w niej zaskakująco dużo sprzeczności, opisów jego bestialskich, nienormalnych decyzji i nakazów, jak i zwykłych niedorzeczności.
Może zaskoczę Cię stwierdzeniem, że tak, jak w przypadku jakiegoś, nieokreślonego boga, nie można stwierdzić na 100%, że on istnienie lub nie, to Jahwe istnieć nie może, ponieważ istota o cechach opisanych w Biblii jest wewnętrznie sprzeczna.
Słusznie zatem robisz, że nie poświęcasz tym bzdurom swojego, cennego czasu.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia przy innej okazji.
Ja tam mam teorię, że nie chodziło tu koniecznie o dwa osobniki z każdego rodzaju, a dwa różne kody genetyczne - istnieją teorie łączące takich aniołów z kosmitami itd. więc może i Noe(tak jak starożytni bogowie w mitologii np. hinduskiej) miał jakiś dostęp do podobnej technologii(niekoniecznie w takiej formie jak teraz - może dla niego podchodziło to pod magię lub coś w ten deseń). I tak zastanawiam się, czy owa arka nie była de facto bunkrem, w którym Noe uchronił naturę przynajmniej w formie szczątkowej od kataklizmu, by po wszystkim wyhodować wszystko z probówki.
Oczywiście to tylko hipoteza, ale w symbolice każda przekonująca teoria może być prawdziwa.
To bardzo dobra hipoteza. Przecież to niemożliwe, żeby te wszystkie zagadkowe rzeczy z czasów starożytnych działy się tylko za sprawą samych ludzi żyjących w tamtych czasach. Ciekaw jestem, czy w filmie zostało pokazane coś, co mogłoby świadczyć o tym, że ludziom pomagały jakieś obce cywilizacje.
Cóż, mamy przecież Strażników(Watchers lub też oryginalnie Grigori) - upadłe anioły, które tu niczym Prometeusz postanowiły zejść na ziemię i pomóć ludziom, dając im wiedzę i technologię. Co prawda w filmie połączono ich z Nefilim(potomkami owych Grigori i ludzi, czyli gigantów) i przedstawiono jakie sześciorękie, powykręcane, kamienne olbrzymy o świecących wnętrzach, ale sama retrospekcja ich zejścia na ziemię jako meteorytów jest dosyć... kosmiczna.
Poza tym w Biblii istnieje kilka innych motywów do skojarzenia z UFO. Sama góra Ararat jako miejsce spoczynku Arki mogłaby być miejscem lądowania statku kosmicznego(wiem że to brzmi dosyć głupio, ale może Noe przeczekał potop np. na orbicie, by po pewnym czasie wysłać na Ziemię kolejne sondy - tu jako ptaki). W Księdze Wyjścia Żydzi są prowadzeni do Ziemi Obiecanej przez coś, co zostało opisane jako "słup z obłoku w dzień, kula ognia w nocy", co teolog na pewno uznałby za jakąś postać anioła. Poza tym w angelologii trzecie najwyższe z aniołów - trony - mają postać dziesięciookich, wirujących kół ognia(skojarzenia nasuwają się same).
Teoria o kosmitach moim zdaniem wcale nie zaprzecza Boskości naszego Zbawiciela. Pamiętajmy, że wspomniane anioły to "pośrednicy między Bogiem a człowiekiem", a w oczach człowieka z przeszłości wyższe cywilizacje mogą wyrastać do rangi bóstw(nawróceni Grecy nazywali te istoty na przemian bogami i aniołami). Oczywiście wierzę też w istnienie prawdziwych, duchowych pośredników, ale dla dawnego człowieka zaawansowana technologia niczym nie różniła się od magii czy też boskiej mocy, łatwo więc im było uznać "przybyszów z nieba" za tych duchowych.
A kto wie - może kosmici mają większe prawo do nazywania siebie ludźmi niż my? Jeśli już założymy, że są od nas starsi i przyczynili się do powstania cywilizacji na Ziemi, być może jesteśmy jedynie jedną z ich podras - mieszanką obcych z naczelnymi pozyskaną dla przystosowania się do ziemskich warunków. Poza tym, skąd pewność że Eden był na Ziemi, i to MY z niego wyszliśmy?
Jeszcze raz daję do zrozumienia, że są to tylko rozmyślania i hipotezy - ale pragnę zauważyć, że w Piśmie Świętym sam Bóg każe wędrującym Żydom rozmawiać o takich sprawach, a przecież nawet księża podczas mszy, kiedy czytają Pismo, następnie je INTERPRETUJĄ (i nikt mi nie wmówi, że tylko księża mają do tego prawo - Pismo Święte jest dla wszystkich poszukujących ludzi, na dodatek głoszenie Dobrej Nowiny to obowiązek nie tylko formalnych kapłanów, a wszystkich wierzących).
Pozdrawiam.
Nie brać pod uwage wypowiedzi tego hejtera i trola to słynny hejt ten szczur szczurex pośmiewisko tego forum.
Dlaczego tak uważasz? Bo ma otwarty umysł na rzeczy, które innym nie mogą pomieścić się w głowach?
Dokładnie, również czytałem o dziwnych obiektach wypuszczających słupy dymu i ognia oraz o mnóstwie innych zjawisk, nierozumianych przez ówczesnych ludzi, którym - właśnie przez to nierozumienie - przypisywano magiczne, czy też "boskie" właściwości.
Każdy zna historie o rozstępowaniu się morza przed Mojżeszem, zamiany wody w wino przez Jezusa, czy niepokalanym poczęciu Maryi. Zagorzali fanatycy nauk kościelnych będą twierdzić, że były to sprawy mistyczne, inni - że to wymysł pisarzy o bujnej wyobraźni. Fakty i dowody (niekoniecznie dowodzące autentyczności akurat powyższych zjawisk) świadczą jednak o tym, że wszystkie te niesamowite zdarzenia miały związek nie z ingerencją sił duchowych, lecz z technologiami, których w wielu przypadkach najprawdopodobniej nawet dziś jeszcze nie znamy.
Pamiętaj, że egipscy czarownicy potrafili niektóre plagi sztucznie wywołać - skoro Bóg stworzył wszechświat, tak naprawdę każde Jego działanie/cud jest zgodny z naturą(która przecież jest odzwierciedleniem Jego metod).
Tak naprawdę nieważne, ile z tych zjawisk można powtórzyć w laboratorium, nie zmienia to faktu, że wszystkie są na swój sposób cudowne i są dziełem Bożym, tak jak i my sami - w końcu Stworzenie to nie tylko istoty żywe, ale też przeróżne procesy i zjawiska, które człowiek może powtórzyć i wykorzystać - w końcu "jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże". Wielu błędnie zakłada, że nauka i religia są przeciwieństwami, a powtórzenie jakiegoś cudu w laboratorium miałoby od razu oznaczać brak Boga - równie dobrze moglibyśmy uznać, że również otaczający nas świat nie istnieje, bo można za pomocą chemikaliów zasymulować związane z nim odczucia. Tak naprawdę nauka i religia idealnie się dopełniają, bo oba pozwalają nam zarówno lepiej poznać świat i człowieka, jak też i docenić piękno obu.
Tak przynajmniej ja to widzę, nie wiem jak ty. Ważne jednak, aby zachować otwarty umysł, bo - jak słusznie zauważyłeś - nie wiemy wszystkiego.
Czy ja wiem, czy nauka i religia się dopełniają... O ile sam wielokrotnie widziałem (wykorzystując jeszcze wcześniej przytoczony przykład) maszynę wyrzucającą z siebie ogień i nią leciałem, o tyle przez trzydzieści lat życia nie było mi dane zobaczyć żadnej istoty boskiej. O ile policja lub przypadkowy przechodzień może zaradzić napaści bandziora na niewinną osobę na ulicy, tak trudno się dopatrzyć boskich interwencji w tak wielu tragicznych wypadkach, gdzie żadna istota żywa, która mogłaby pomóc, jest nieobecna. Można takich przykładów podawać bardzo wiele i w każdym z nich dojdziemy do tego, co w danej sytuacji może człowiek, a nie żadna siła wyższa.
Wiara w Boga ma to do siebie, że jest tylko wiarą i nie ma dowodów na to, że Bóg istnieje. Skoro istnieje życie we wszechświecie (nie mówię tu o naszym życiu na Ziemi, bo jak już zostało powiedziane, możemy być tylko wynikiem działań kogoś bardziej rozwiniętego), to słuszne jest przypuszczać, że ktoś je musiał jednak stworzyć, bo w powstanie czegoś z niczego też nie za bardzo chce mi się wierzyć. Ale to chyba tylko tyle, jeżeli chodzi o działanie Boga w tej kwestii, zaś to, że tworzył on świat w sześć dni, że pierwszymi istotami ustanowił Adama i Ewę oraz wiele innych historii, to są to już, jak sądzę, wymysły.
Nawet przyjęcie, że Bóg jest stworzycielem wszystkiego, wprowadza jeszcze większe zamieszanie, bo kto w takim razie stworzył jego... Zwariować idzie, jak się nad tym głębiej zastanowić.
Wiesz, jako Boga rozumiemy Tego, który miał być Jedynym w swoim rodzaju, a zatem odwiecznym - w przeciwieństwie do Stworzenia. Mowa o stworzeniu świata w sześć dni może być albo dosłowna i wskazywać na cudowność tego procesu, albo metaforyczne - bo czymże są dni dla takiego nieśmiertelnego Boga? Nie mamy też pewności, co oznacza przypowieść o Adamie i Ewie - jak już przedtem wspomniałem, to wszystko symbolizm, a w symbolizmie każda przekonująca teoria jest dobra.
Co do początku twego postu... Cóż, zakładamy, że wszystko co się dzieje jest wolą Boga. Łatwo tu oskarżyć Go o okrucieństwo wobec ludzi, jako że pozwala na cierpienia i tragedie... Ale czy nie są one czasem próbami dla tych, co przeżyją? Czyż ci, co zachowają wystarczającą wiarę i siłę nie staną się silniejsi i szczęśliwsi? Wiem, że to brzmi jak nonsens, nie jestem dobry w wyjaśnianiu tego, lepiej poszukaj na YouTube wypowiedzi Nicka Vujicica - ten człowiek chyba najlepiej z nas obu wie, co to cierpienie i poczucie niemocy, a śmiało można powiedzieć, że w życiu mu się udało.
A Boga tak naprawdę można poczuć w każdym momencie - najłatwiej zaś, kiedy człowiek doświadcza prawdziwej miłości (nie mówię tu o podnieceniu seksualnym, a międzyludzkiej więzi) lub gdy uspokaja się na skutek kontaktu z naturą.
Ja bym powiedziała, że Pan Bóg przemówił do rozumu drapieżnikom, żeby weszły do arki, a potem, jak sugeruje film - środek usypiający.
A mnie się wydaje, że drapieżnikami zajął się Jezus albo święty Franciszek, a roślinożercami Matka Boska Zielna.