PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=837168}
7,2 50 tys. ocen
7,2 10 1 49643
7,0 89 krytyków
Nomadland
powrót do forum filmu Nomadland


Film bardzo poruszający. Kino drogi. Delikatne. Kobiece. Inicjacyjne. Nie ma w nim seksu. Jeśli pojawia się kobieca nagość, to jest ona tylko częścią uniwersum, elementem w naturalnym porządku świata i ma takie samo znaczenie jak nurt leśnego strumienia, w którym unosi się naga kobieta. Woda, ciało, drzewa, wszystko stanowi jedność. Moją dziewczynę wzruszyła ta scena. Być może kobiety mają już dość seksualizacji ich ciała. I nie sądzę, żeby heteroseksualny mężczyzna potrafił nakręcić taką scenę.

Wybór bohaterki porusza jakieś tęskne struny w duszy 40-50 latka z dużego miasta. Rzucić wszystko i podążyć w dal za nieokreślonym wezwaniem. Stabilność i codzienną rutynę zamienić na ruch i nieprzewidywalność. Poczuć zew przygody. Zarabiać tylko tyle, aby być/żyć. Nic ponad to. Nie gromadzić zbędnych rzeczy. Przypominają się rodzime obrazki. Cygańskie tabory. Zagraniczne wyjazdy rodaków do prostych prac na farmach niemieckich, angielskich, francuskich. Spartańskie warunki bytowe. Krótkie przemijające przyjaźnie. Radość płynąca z tymczasowości. Ponoć wielu naszych rodaków ma w sobie domieszkę krwi Tatarów - archetypowych nomadów.

Bohaterka Nomadlandu przeżywa swoistą późną inicjację. Porzuca "system", w którym funkcjonowała przez lata z różnych, lecz niekoniecznie własnych, powodów. Wraca do dziecięcych marzeń i wybiera "wolność", życie w drodze. Zmienia się w Mad Maxa w spódnicy. Brzmi jak bajka. I trochę taką jest. "Wolność" współczesnych nomadów, przynajmniej ta filmowa, jest wolnością warunkową - opartą na sprawnym funkcjonowaniu krytykowanego "systemu". To system zapewnia im paliwo i części do karawanów, prąd, gaz, papierosy, opiekę medyczną, dolary konieczne do nabycia tych dóbr. Stąd skojarzenie z bajkową Nibylandią, ukrytą przed oczami dorosłych wyspą Piotrusia Pana. Bohaterka przypomina trochę dziecko, które w ogródku za domem bawi się w rozbitka na bezludnej wyspie. Wie, że jeśli bardzo zgłodnieje, w kuchni znajdzie obiad zrobiony przez mamę. Wielu ze współczesnych nomadów ma takie „przystanie” zostawione gdzieś za sobą, w poprzednim życiu, w „systemie”, ale jednak nie całkowicie zamknięte na ich ewentualny powrót. Są jednak i tacy, za którymi została tylko pustka – ich wolność jest bezkompromisowa. To oni są współczesnymi Tatarami.

Przypisywanie bohaterce dziecięcej naiwności byłoby jednak krzywdzącym uproszczeniem. Bardziej jest to „naiwność” buddyjskiego mnicha, który spogląda łagodnie i z akceptacją na otoczenie, skupiając się równocześnie na życiu tu i teraz. Bohaterka dokonuje wyboru z poziomu swego dojrzałego „ja”. Wsparcie owego „systemu”, z którego korzysta, jest tylko okolicznością zewnętrzną, przydatną na danym etapie podróży. Chcemy jednak wierzyć, że gdyby zabrakło tego wsparcia, gdyby system padł lub odwrócił się od niej z niechęcią, zarzuciłaby plecak na ramię i powędrowała dalej pieszo w kierunku szczytów górskich majaczących na horyzoncie.

Skojarzenia z Mad Maxem nasuwa nie tylko postapokaliptyczna rzeczywistość, którą budują wokół siebie nomadowie, ale nawet kilka maszyn, jakby żywcem przeniesionych z filmu z Melem Gibsonem. A nawet, gdyby rozbić tytuł filmu na fragmenty, powstałaby fraza: NO MAD LAND – w wolnym tłumaczeniu „nie szalony świat” lub „świat nie szaleńców”. I to jest chyba dobra puenta. Życie współczesnych nomadów, to wybór godny szacunku, podziwu i naśladowania. A przynajmniej nie mniej godzien niż wspinanie się po szczebelkach kariery w międzynarodowej korporacji. I to i tamto jest losem człowieka.