Sprawdzali poziom tlenu.

Jest to też ukłon reżysera w stronę klasyka gatunku filmów o ufo, jakim są "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". Główna bohaterka jadąc samochodem na spotkanie z obcymi miała w samochodzie gołębie w klatce, dzięki którym sprawdzała stan "przydatności powietrza do spożycia".

Żaden ukłon w niczyją stronę. Nie nadinterpretuj.

Dawno dawno temu w koplalni zawsze był kanarek.
Jego smierć oznaczałą spadek tlenu.

Nie do końca tak.
Górnicy brali ze sobą dwa zwierzęta - kanarka i królika lub kota. Klatkę z kanarkiem wieszano "pod sufitem", klatkę z kotem stawiano na podłożu. W przypadku, gdy następowało gromadzenie się gazów lżejszych od powietrza, a więc gromadzących się od powały, kanarek zdychał. Jeśli ulatniały się gazy cięższe od powietrza, płożące się przy ziemi, zdychał kot. Obserwując zwierzęta górnicy mieli szansę na ucieczkę.
Jeden kanarek wiele by im nie pomógł. Ale chyba było to lepsze rozwiązanie, niż jakieś elektroniczne czujniki, które z reguły są dość wybiórcze, a ponadto cholera wie, co tam ze sobą te ufoki przywiozły... Może elektronika tego w ogóle nie zna?

Nie wiedziałem, dzięki wielkie! Nie pomyślałbym że w dobie wszechobecnej elektroniki ktoś mógłby stosować taką metodę :P Teoria odnośnie inspiracji też bardzo ciekawa!

elektronika zawodzi, moglaby byc zablokowana przez obcych. mimo to ludzie mieli ze soba kupe sprzetu - kamery, mikrofony, nadajniki ale to wciaz nie decydowalo o ich zyciu jesli by przestaly dzialac.