Pomysł nienajgorszy, ale znów ta atmosfera nieustannego lęku. Reżyser nie odpuszcza – w każdej minucie filmu serwuje nam atmosferę rodem z sali operacyjnej... Czy tak się powinno kręcić filmy? Owszem, słabe i sztuczne filmy. I taki właśnie film powstał – męczący. Aktorzy grają, jak by przed każdym włączeniem kamery byli rażeni prądem. Podejrzewam, że twarz Amy Adams, jeszcze przez miesiące po ukończeniu zdjęć, wyrażała nieustanne przerażenie i trwogę. Oczywiście po jakichś 3 – 4 miesiącach ta mina powoli zaczęła zanikać i twarz Amy wróciła do normy.
No i ci przybysze z kosmosu - wyglądają jak kałamarnice i piszą atramentem? No niezbyt kreatywne. To już Cameron w Avatarze wymyślał ciekawsze zwierzątka.