A co jeśli w tym filmie nie chodzi o SCI-FI? Co jeśli głównym wątkiem fabularnym nie jest (jak większość uznaje) przybycie obcych? Co jeśli podstawowym pytaniem jakie stawia film przed widzem jest pytanie o naturę naszych wyborów, o to kim jesteśmy i co nas motywuje do popełniania takich, a nie innych decyzji?
Mam takie poczucie, że podchodzenie do tej produkcji jak do zwykłego kina SCI-FI jest bardzo niesprawiedliwe. Faktycznie jest masa filmów poruszających podobną tematykę, ale w moim odczuciu żaden nie zrobił tego w tak dojrzały sposób.
Jeśli uznać WYBORY dokonane przez główną bohaterkę, a przybycie obcych jako psychologiczny pretekst do zweryfikowania ich słuszności, film nabiera zupełnie innych barw. Świadomość tragedii do jakiej mają doprowadzić nasze własne wybory z reguły odstrasza nas od ich podjęcia, ale bohaterka filmu postanawia nie ich nie zmieniać.
Sęk w tym, że rozwijając się w życiu zazwyczaj mamy nadzieję, iż konsekwencje naszych decyzji będą w najgorszym wypadku delikatne, że doczekamy starości, emerytury i gromadki wnuków. Życie pisze jednak różne scenariusze i dla mnie osobiście, podjęcie danej decyzji mimo 100% pewności jej tragicznych konsekwencji, przez wzgląd na czas miłości i tworzenia domowego ogniska jest pracą wręcz tytaniczną i piszę to z własnego doświadczenia. Wiedzieć, że koniec będzie ciężki, ale być, kochać, trwać i dzielić się światem.
To w sumie dość ironiczne, bo każdego z nas czeka kiedyś śmierć, ale jakby odpychamy od siebie tę wizję. O ileż trudniej byłoby nam żyć gdybyśmy wiedzieli dokąd zabrniemy?