PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=712896}

Nowy początek

Arrival
7,3 189 564
oceny
7,3 10 1 189564
6,8 44
oceny krytyków
Nowy początek
powrót do forum filmu Nowy początek

Wszyscy piszą o zaletach ( i słusznie), to ja trochę poszukam dziury w całym.

Ciężko wywnioskować to z filmu samemu nie będąc lingwistą, ale twist fabularny związany z rozkodowaniem języka obcych jest oparty na hipotezie naukowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipoteza_Sapira-Whorfa.
Skoro decydują się na zastosowanie elementu hard s-f, to wydaje się, że powinni trochę podbudować temat. Tymczasem w filmie pada tylko jedna zdawkowa wymiana zdań zahaczająca o ten temat i to w momencie, w którym jeszcze nie za bardzo daje się z ją z czymkolwiek połączyć. Bez tego ten zwrot akcji zajeżdża trochę deus ex machiną.
To trochę tak, jakby w Interstellar te wszystkie zawirowania czasowo-grawitacyjne miały miejsce "bo tak" bez odpowiedniego komentarza ze strony postaci z założeniem, że przecież jak ktoś się interesuje astrofizyką, to zrozumie.

Wydaje mi się, że ten brak podbudowy pod kluczowe dla filmu rozwiązanie jest jedną z rzeczy, które wynikają z zasadniczego problemu scenariusza, czyli złego rozłożenia akcentów.
Szerokie zagadnienie, z którego spokojnie można by zrobić miniserial, zostaje wciśnięte w 110 minut, z których połowa jest zarezerwowana na wojsko-polityczne banały ze sztampowym ściskiem dupy u.s. army, stereotypowymi reakcjami na kryzys poszczególnych nacji i robieniem z Chińczyków skrajnie agresywnych kretynów.
Ja rozumiem, że to jest podkład pod przesłanie o konieczności porozumienia między narodami, ale w takim układzie trzeba było albo wydłużyć film o godzinę, albo zepchnąć te banały na dalszy plan i zostawić więcej "czasu antenowego" na to, na co wszyscy przyszli do kina.
Przez takie, a nie inne rozłożenie akcentów w tak krótkim filmie, proces budowania komunikacji między bohaterką a obcymi zostaje potraktowany mocno skrótowo. Od etapu zupełnych podstaw bardzo szybko przeskakujemy do pełnej translacji, a już po chwili do płynnej komunikacji na nie do końca jasnych zasadach. Za szybko, za bardzo "po łebkach"

Odnośnie koncepcji, która stoi za rozszyfrowaniem "pisma" Heptapodów - sama idea powiązania sposobu komunikacji z brakiem linearności czasu jest bardzo ciekawa, natomiast sposób, w jaki to zostało zaprezentowane, prowokuje niewygodne dla scenariusza pytania :)
Pomijając już dziwaczną z punktu widzenia logiki i moralności decyzję bohaterki o podążaniu scenariuszem ukazanym w wizjach, mimo świadomości ile bólu będzie to kosztowało ją samą i jej najbliższych. Czy ta koncepcja nielinearności zakłada pełen determinizm i tylko jedną możliwą wersję przyszłości? Jeśli tak, to co jeśli, wiedząc to co wie, Louise jednak zdecydowałaby się odpuścić sobie tę rodzinną "sielankę"? Niepokalane poczęcie ? ;D
Natomiast jeśli ukazana bohaterce wizja jest tylko jednym z wielu możliwych wariantów przyszłości, to tu już wchodzimy na bardzo śliski grunt zahaczający o teorie światów równoległych, więc może lepiej się w to nie zagłębiać. Tak jak scenarzysta, który każe widzowi przyjąć finałowe rozwiązania "bo tak" ;)

Zastanawiający jest też koncept, w którym obcy naprowadzając, w ich mniemaniu, ludzkość na właściwe tory harmonii i współpracy, zadowoleni z siebie odlatują pozostawiając w naszych rękach "technologię", która w jakiś niesprecyzowany przez film sposób, pozwala zajrzeć w przyszłość, być może na nią wpływać. Możecie nazwać mnie cynikiem, ale Heptapody podchodzą do naszego gatunku chyba ze zbyt dużym optymizmem. Już widzę te wszystkie państwa rezygnujące ze służb wywiadowczych i grające ze sobą w otwarte karty bez ukrytej agendy. Wizja może i piękna, ale jak dla mnie nazbyt naiwna.
Przesłanie filmu słusznie zakłada, że konflikty często biorą się z barier komunikacyjnych, natomiast zdaje się nie dostrzegać innego istotnego czynnika - kompletnie sprzecznych interesów różnych grup.

Ostatnia porcja czepialstwa dotyczy faktu, że przez większość czasu filmowi udaje się unikać uderzania w zbyt ckliwe nuty, a pod koniec gubi tę konsekwencję. Najpierw naiwna scena, w której chiński generał turbodebil, który chciał koniecznie atakować obcych bez żadnego konkretnego powodu i nie mając pojęcia na co się w ogóle porywa, rezygnuje pod wpływem słów swojej zmarłej żony na trzy sekundy przed daniem rozkazu do ataku. Natomiast ostatnie sceny to już tani sentymentalizm po całości - płaczące skrzypce, ujęcia slow motion. Zastanawiam się jaki był w ogóle cel takiej końcówki. Czy to było wbijanie szpadlem do głowy dla szczególnie mało domyślnych i spostrzegawczych tego, że z tą córka to nie flasbacki, a flashforwardy? Nie wiem, ale niesmak pozostał ;)

No to tyle z mojej strony. Z tonu tej wypowiedzi można by wywnioskować, że film mi się nie spodobał. Absolutnie tak nie jest. Doceniam bodaj pierwsze od czasu Moon kameralne, stonowane s-f dotykające bardzo ciekawej tematyki, doceniam reżyserię i bardzo udaną kreację Adams. Natomiast jeśli lepiej rozłożono by akcenty, jeżeli podbudowano by jakoś i rozbudowano główny twist fabularny, to mogłoby być jeszcze lepiej, niż jest.

tokar69

TAK! Zgadzam się w 100 procentach. Na początku seans mi się podobał, lubię "stonowane" produkcje, gdzie jest budowana jakaś tajemnica i napięcie, ale te wszystkie te wady które wymieniłeś sprawiły, że z filmu z potencjałem mało zostało. Została naiwna, pacyfistyczna(?), trochę pretensjonalna sztampa i mnóstwo pytań. Czy twórcy są zwolennikami predystynacji? Czy twórcom zabrakło wyobraźni do wyjaśnienia, w jaki sposób Pani tłumaczka rozkodowała pismo obcych? Pozaznaczała kilka zawijasów, połączyła je linijką i nagle od zaimków ja-ty, przeszli do abstrakcji typu "śmierć"? Eeech. Już myślałem że ich pismo to jakiś plagiat reklamy liptona, gdzie gość doznaje olśnienia na widok śladów od denka kubka na papierach.

Rick_Emski

"Ślady od denka kubka na papierach" - pozamiatane :D

ocenił(a) film na 7
Rick_Emski

Ślady po denkach! :-D - wow! - brawo Ty!!!!

ocenił(a) film na 10
Rick_Emski

niestety ale chyba Tobie zabraklo wyobrazni skoro potrzebujesz dodatkowych wyjasnien na to jak tlumaczka rozgryzla ich pismo, niz hipoteza sapira-whorfa, o ktorej wspominal Ian

ocenił(a) film na 7
plone

A jak to idzie, w oparciu o to wyjaśnienie z hipotezą S-W? Potrafisz powiązać odpowiednie kształty znaków z sensami? Zwłaszcza, że znaki obcych nie za bardzo nadają się na znaki przeźroczyste, skoro nie są wielopostaciowe, tak jak np. pismo alfabetu arabskiego. Mnóstwo tu wypowiedzi widzów, którzy są przekonani rozmaitymi elementami narracji budowanej w filmie. Ja tego n ie widzę, ale się chętnie nauczę Waszego pojmowania tych spraw. Tylko je przedstawcie niehasłowo.

ocenił(a) film na 10
Uh_Huh

ja tego nie potrafie, ale po to sciagneli specjalistke od lingwistyki zeby rozgryzla podstawy komunikacji z heptopodami :) do momentu eksplozji przeprowadzili o ile dobrze pamietam 30-kilka sesji w trakcie ktorych mieli sie wzajemnie nauczyc podstawowych slow-znaczen, ktore pomoga heptopodom rozumiec sens ich najwazniejszego pytania czyli w jakim celu przybyli na ziemie. w trakcie tych sesji np. pisali na tablicy "ian chodzi" wizualizujac znaczenie tego wyrazenia, a heptopody wyrzucaly symbole, ktore pozniej analizowali w porownaniu z poprzednimi i wylapywali powtarzajace sie fragmenty, ktorym nadawli znaczenie. w miedzyczasie dowiadujemy sie o hipotezie SW, widzimy sen Louise z heptopodem w roli glownej (swoja droga piekne nawiazanie do symboliki z Enemy) i jej flashforwardy, ktorych na poczatku nie rozumie, ale ktore okazuja sie byc jej kielkujaca umiejetnoscia czytania ich jezyka. przez ponad miesiac glowkowaly nad tym 2 zespoly, przeprowadzono 30-kilka co najmniej 2-godzinnych sesji wiec wg. mnie takie nakreslenie ich drogi do poznania znaczen poszczegolnych wyrazow i nauczenia sie budowania symboli zlozonych z podstawowych znaczen jest w zupelnosci wystarczajace i zadowalajace. pod koniec wyjasnia sie w jaki sposob Louise pojela jak plynnie czytac symbole (flashforward do napisanej przez nia ksiazki). kiedys gdzies na filmwebie pisalem, ze filmy Villanueva skierowane sa przede wszystkim w emocje widza, a otoczka w jakiej mysle przewodnia filmu zostanie podane jest tylko naczyniem, dlatego nie rozpatrywalbym Arrival wylacznie pod katem naukowym bo ma on o wiele wiecej do zaoferowania. Mimo tego nie zauwazam w tej naukowej otoczce bledow logicznych, ani sytuacji ktore nie zostaly wyjasnione (wprost lub posrednio) i chetnie na ten temat podystkutuje o ile masz chec :)

plone

To może wyjaśnisz mi słowa Heptopodów: "Pomagaliśmy Wam przez 3 tys. lat, teraz nadeszła pora, abyście Wy pomogli nam" (cytat może nie dokładny, chodzi mi o sens wypowiedzi). Wiele osób twierdzi, że chodziło o zrozumienie ich daru (języka) i przekazanie go innym ludziom w celu scalenia, zjednoczenia ludzkości za pośrednictwem Louise. Wszystko fajnie, ale ja to zdanie odebrałem jako bezpośrednią prośbę o pomoc. To zabrzmiało jakby Heptopody stały się rasą zagrożoną przez jakiś kataklizm, której grozi wymarcie. Tymczasem po dogadaniu się wszystkich 12 zespołów Obcy sobie po prostu odlatują. Gdzie podział się ten wątek? Dla mnie to wygląda tak, jakby Stawonogi dały swój język ludziom, aby Ci się zjednoczyli nie tylko po to, aby lepiej zrozumieć pojęcie czasu, ale również po to (a może przede wszystkim), aby scalona rasa ludzka była im (Heptopodom) w stanie pomóc. I nagle ni z gruchy ni z pietruchy: "Up and away!"...Dziwne to, naprawdę dziwne. Przecież, gdyby chodziło tylko o przekazanie języka, z pewnością Obcy pojawiliby się wcześniej. Już słyszę, że ludzkość nie była na to wcześniej gotowa, że czekali na odpowiedni moment, na odpowiednie osoby (Louise, generał Shang). Dla mnie jest to mocno naciągane wyjaśnienie. Wiem, że pojęcie czasu było dla 7-nogów względne, ale ta kwestia zostaje po prostu olana przez twórców filmu. Ktoś mi tłumaczył, że Arrival jest przede wszystkim dramatem i że elementy s-f służą tylko rozmyślaniom nad sensem życia i pojmowania różnych jego aspektów i elementów. Zgodzę się, że obraz stawia wiele ciekawych pytań, ale przecież bez tytułowego przybycia Heptopodów na Ziemię (Arrival) nie byłoby żadnych rozważań, więc fantastyka naukowa jest tutaj kluczową sprawą. I gdyby nie ona to powstałby obraz podobny to setek innych dramatów. A tak na szczęście nie jest. Film uważam za co najmniej dobry, jednak po rewelacyjnej pierwszej połowie oczekiwałem tego samego po drugiej części. Tymczasem mam wrażenie, że z pewnymi rzeczami twórcy poszli na skróty poddając się przy tym pewnej naiwności i popadając w schematy (Amełyka=good, Chiny=bad). Nie czytałem niestety opowiadania, więc być może tam należy szukać odpowiedzi dla kwestii, która mnie nurtuje.

ocenił(a) film na 10
Anonimus_Perfidius

dokladnie tak, Louise zrozumiala ich jezyk i napisala pozniej o nim ksiazke, z ktorej dawala wyklady, wiec osiagneli swoj cel i polecieli do domu :) Po co rozkminiac czy powinni przyleciec wczesniej czy ponizniej, nie ma to wiekszego znaczenia moim zdaniem, tak samo jak nie powinno sie rozdzielac otoczki sf od socjologicznej warstwy filmu bo sa one naczyniami polaczonymi. Taka byla wizja autora i nie nalezy sie z nia sprzeczac.

plone

Ech, no właśnie o tym pisałem... Myślałem, że może mi pomożesz zamiast pisać to, co większość;)
Ja o tym doskonale wiem i zdaję sobie z tego sprawę, tylko, że, moim zdaniem, w kontekście, w jakim zostało to ukazane w filmie, Ci Obcy również potrzebowali pomocy. Czegoś więcej niż tylko nauczenia ludzi języka i nielinearnej koncepcji czasu. I z tego względu to zakończenie nie do końca mnie satysfakcjonuje. Fajnie, że Louise mając świadomość nadchodzących zdarzeń, nadal wybrała takie samo życie (inna sprawa czy jej odmienny wybór w odpowiedzi na chęć posiadania dziecka z Ianem by coś zmienił?) - pomimo zarzutów o ckliwość ten aspekt filmu był poprowadzony bardzo dobrze. Tyle, że mówimy tu o części dramatycznej. Natomiast w elementach s-f jest trochę niedomówień. Można też było więcej czasu poświęcić nauce języka Heptopodów zamiast epatować zamieszkami na ulicach poszczególnych miast i całą militarną otoczką. Nie twierdzę, że to było złe - należało to pokazać. Tyle, że fajnie, gdyby przeniesiono nieco ciężar na korzyść rozkmin lingwistycznych. Po prostu rzygam, gdy w filmach w patologiczny i schematyczny do bólu sposób pokazuje się 'wyścig zbrojeń'. Zdaję sobie sprawę, że to ma miejsce, ale Dzień Niepodległości po raz n-ty to trochę tak, jakby ktoś Ci mówił, że zamiast kawałka tortu masz zeżreć co najmniej jego połowę. Wiem, że znajdą się sympatycy takich ilości 'lukru', ale ja akurat przy takiej dawce mam odruch wymiotny;/

ocenił(a) film na 10
Anonimus_Perfidius

oczywiscie ze potrzebowali pomocy, po nia przeciez przybyli na ziemie :) w scenie kiedy Costello sciagnal Louise na statek mowi jej ze beda potrzebowali pomocy za 3 tysiace lat dlatego przybyli zeby dac im bron/narzedzie (jezyk). Nie mowi ze pomagalismy wam przez 3 tysiace lat wiec teraz wy nam pomozcie, tak jak to napisales - wtedy fabula faktycznie nie mialaby sensu.

plone

No i w końcu coś konkretnego;) Rzuciłeś nowe światło na to, co 'usłyszałem' w filmie.
U mnie zostało to przetłumaczone jako 'Pomagaliśmy Wam przez 3 tysiące lat. Teraz MY potrzebujemy pomocy.', a napisy polskie przesłoniły oryginalne. Dopowiedziałem sobie, że skoro pomagali ludzkości przez tak długi czas, to do tej pory robili to po kryjomu (powiedzmy, że można by to podciągnąć pod zgłoszenia ludzi o UFO, choć nie wiem na czym ta pomoc mogłaby polegać? na podsuwaniu idei i wynalazków? w każdym razie 'dośpiewałem' sobie resztę). To, o czym piszesz, rzeczywiście ma sens dla fabuły filmu.
(...)
Ok, obejrzałem jeszcze raz bez polskich napisów i... rzeczywiście MASZ RACJĘ:) 'We help humanity. 'In three thousand years... we need humanity help'. U mnie ktoś 'dowcipny' przetłumaczył to tak jak opisałem powyżej. Czułem, że w kilku miejscach w trakcie seansu tłumaczenie było niedokładne albo omijało pewne frazy/wyrazy, ale nie sądziłem, że ktoś się rypnie przy czasie prostym. Na swoją obronę powiem tylko tyle, że nie znam 'heptopodzkiego', a mój 'inglisz' isn't perfect (dlatego posiłkuję się tłumaczeniami, choć czasami oglądam 'nagie' wersje;). Ale przynajmniej jedna ważna dla mnie kwestia się wyjaśniła. DZIĘKI I SZACUN:)

Anonimus_Perfidius

Dodam tylko od siebie, że '... in 3 thousand years' przetłumaczyłbym tu jako 'w przeciągu 3 tysięcy lat', 'na przestrzeni'. Sorry za czepialstwo;P

ocenił(a) film na 10
Anonimus_Perfidius

cala przyjemnosc po mojej stronie :) tez ogladalem tego screenera i napisy byly w wielu miejscach niedokladne lub w ogole ich nie bylo, na szczescie wczesniej bylem w kinie wiec nic mi one w zyciu nie zmienily. jak juz wyjdzie porzadna kopia to polecam obejrzec drugi raz, bo kiedy juz jestes swiadom jak fabula sie rozwinie to mozna na pelnym relaksie podziwiac jak pieknie Villaneuve poprowadzil cala historie. Dla mnie to najlepszy film ostatnich kilku lat i nie moge sie juz doczekac Blade Runnera.

plone

Oglądałem Arrival w naprawdę przyzwoitej kopii, tylko tłumaczenie było do luftu. Ale z pewnością film obejrzę ponownie, tym razem w oryginale.:)

ocenił(a) film na 7
Anonimus_Perfidius

"przez" to raczej for + p.perfect cont. :)

Signorina Zu.

A czytałaś całość moich wypowiedzi? W sumie bez względu na odpowiedź TAK/NIE Twój komentarz jest zbędny;P Chyba, że uczymy się angielskiego?;)

ocenił(a) film na 7
Anonimus_Perfidius

Źle byś przetłumaczył jako "przez", więc chciałam pomóc.

Signorina Zu.

To 'przez' to nie moje tłumaczenie, tylko 'geniusia', który to tłumaczenie dodał do filmu, podkładając tekst tak, że zasłonił oryginalny, przez co zostałem wprowadzony w błąd. Stąd cały wątek mój i plone'a na tej stronie. Gdybyś przeczytała naszą wymianę zdań to byś wiedziała. Przecież powyżej jak byk widnieje jak bym przetłumaczył to zdanie. Więc dzięki za chęci, ale to zbytek łaski z Twojej strony;)

ocenił(a) film na 7
Anonimus_Perfidius

No nie musisz mi się tłumaczyć.

Signorina Zu.

...oh dear god...

ocenił(a) film na 7
Anonimus_Perfidius

Dokładnie np jak ja

ocenił(a) film na 10
Anonimus_Perfidius

Po prostu nei znasz angielskiego...akurat w tym fragmencie napisy były po angielsku :)

J_C_WELLS

Wiesz co.. jak masz tak komentować, to daj sobie lepiej spokój, człowieku:P Jesteś kolejną osobą na tym forum, której nie chciało się przeczytać całości wypowiedzi, ale zabiera 'głos w dyskusji'. To już najzwyczajniej w świecie robi się nudne:P

ocenił(a) film na 10
Anonimus_Perfidius

Piszesz jak byk o TŁUMACZENIU, na cholerę komuś tłumaczenie skoro ZNA angielski?!?! co tu wyjaśniać,,,

J_C_WELLS

Angielski można znać w różnym stopniu (np. nie znam terminologii naukowej czy technicznej) i z tego powodu posiłkować się tłumaczeniami. Co w tym kurde dziwnego??! I po jaką cholerę się czepiasz skoro "co tu wyjaśniać"? Jak nie trzeba wyjaśniać, ja nie znam angielskiego to po co ta gadka? Żeby pokazać mi, że jesteś "lepszy"?

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

To źle być przetłumaczył :) To znaczy dokładnie za tyle i tyle. Pominę już w ogóle, że w przeciągu to się można co najwyżej przeziębić ;)

mkucharski

No widzisz, wychodzi jak uważałem na lekcjach języka angielskiego. Zamiast za tablicę patrzyłem na zgrabne nogi ciała pedagogicznego;)

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

Chociaż było na co patrzeć :)

mkucharski

W przypadku tej jednej pani i owszem;) Ale miałem różnych nauczycieli i ta belferka była niestety wyjątkiem;/

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

A tłumaczenie pewnie oglądałeś to samo, które ja (beznadziejne). Amatorskie, pełne błędów znaczeniowych i interpunkcyjnych. Haha, ja miałem np. paznokcie zamiast gwoździ w porównaniu z młotkiem :):)

mkucharski

Też coś podobnego kojarzę:) Może to nawet była ta sama wersja.

ocenił(a) film na 9
Anonimus_Perfidius

Noooooo! też mialam złe tłumaczenie i ciągle nie mogłam pojąć, że skoro potrzebują "teraz" pomocy, to dlaczego po przekazaniu daru, nagle ot tak znikają.... dzieki za dojście do źródeł!! ;)))

Dejzi

Spoko, nie moja to zasługa, podziękowania należą się użytkownikowi podpisującemu się jako plone. :)
Nie tylko tu coś mi nie pasowało w trakcie oglądania Arrive, ale za pierwszym razem oglądałem wersję, w której napisy polskie były zgrane z filmem (bez możliwości ich wyłączenia). I dopiero po poście plone'a interesujący mnie kawałek obejrzałem w oryginalnej wersji i.. bongo:)

plone

u mnie też było źle przetłumaczone

sandrusiek_vanillka

Dlatego stwierdziłam, że film jest bezsensu i dałam 3, bo mimo że był powolny i przeciągany (ogólnie nie zaciekawił mnie) to jednak szybki i skrótowy, ciągle powtarzały się jak dla mnie te same sceny ona porozumiewa się z obcymi, jej przeszłość, która okazała się przyszłością, pospieszający ją generwałowie, i ona w stacji. Za mało dialogów, zwrotów akcji, żdanych ciekawych postaci i bohaterów, cały film o jednej osobie w dodatku niezbyt jak dla mnie oryginalnej osobowosći. A cała wizja, że obcy przyjechali po to, żeby nauczyć kobietę języka, nauczyli ją i odlecieli no i co>? kiedyś tam ludzkość to wykorzysta z pomocą dla nich ?? czegoś tu jeszcze brakowało zdecydowanie. A muzyka była bardzo denerwująca tak samo jak obraz flaki z olejem.

sandrusiek_vanillka

Moim zdaniem Ci Obcy byli tylko niejako przyczółkiem do pokazania pewnych rzeczy o nas samych, o naszej rasie. To raczej miał być dramat z elementami s-f, tak przynajmniej ja to odebrałem. Rozumiem, że ktoś mógł się zniecierpliwić jeśli oczekiwał action s-f. Ale generalnie najlepiej jest nie nastawiać się na nic (wiem, czasami łatwo powiedzieć).
Mi za to podobał się spokój obcej rasy, jej cierpliwość. I rozumiem, że Luise mogła lepiej zrozumieć Przybyszy, bo ona również tym spokojem i cierpliwością emanowała (nie mówiąc o otwartości i pewnej chęci ryzyka w celu zrozumienia drugiej strony, podjęcia dialogu). Wyróżniała się tym ze wszystkich obecnych, stąd z pewnością najwięcej wyniosła z daru podarowanego przez Heptopodów. Domyśliłem się w pewnym momencie, że jej wspomnienia/sny dotyczą rzeczy, które dopiero nadejdą, ale to również w doskonały sposób tłumaczyło pewien smutek i nostalgię widoczne w jej zachowaniu. I podziwiam jej końcowy wybór. Nie wiem czy sam bym dokonał takiego samego (inna sprawa to czy tak naprawdę go miała? film sugeruje, że tak, ale to by robiło nieco zamieszania posyłając Arrival w kierunku światów równoległych, a podczas seansu odniosłem wrażenie, iż nie o to jednak chodziło twórcom...ale mogę się mylić).
Ty dałaś 3, ja dałem 7,5, choć długo zastanawiałem się nad oceną. Pierwsza połowa - genialna, potem byłem nieco zawiedziony, ale tylko niektórymi elementami filmu, dlatego oceniłem wysoko. No i klimat mi się akurat podobał. Też nie zawsze lubię leniwe tempo opowieści, ale zdarzają się obrazy, w których jest to zaletą (na myśl przychodzi mi Midnight Special z M. Shannonem czy oglądany kilka lat temu Monsters vel Strefa X). I tu także uważam, że przynajmniej pod tym względem jest dobrze.

ocenił(a) film na 7
sandrusiek_vanillka

Obcy nie przylecieli by uczyć swojego języka. Poco mieli to robic? Przylecieli by ratować własne tyłki za te 3tys lat i dać nam sposobność do postrzegania czasu jako nieliniowy. I na tym wszystko się tu opera. Tylko moim zdaniem troche za trudny temat i jak autor komentarza pokazuje zla akcentacja mogla zgubić widza. Szczególnie ze nie każdy interesuje sie pojęciem czasu. Do mnie to takie polaczenie Avatara incepcji i intersellara;)

ocenił(a) film na 8
sandrusiek_vanillka

Nie rozumiem, czego ci jeszcze w tym filmie zabrakło? Do tego piszesz to w takim tonie, jakby chodziło o wybór tego, co zjesz na śniadanie :D Odkrycie obcych zaawansowanych cywilizacji, nie wspominając już o ich wizycie z pewnością miałoby hiper gigantyczny wpływ na ludzkość. Najpewniej większy od wszystkiego co dotychczas odkryto/wynaleziono. Takie oświecenie w wersji ekstremalnej. Powstanie nowych religii i jednocześnie upadek wielu istniejących czy systemów politycznych stałby się faktem. Dla wielu ludzi życie straciłoby sens, a innym nadało zupełnie nowy; uaktywniłyby się grupy ekstremistów czy też zwolenników globalizacji. Żadne państwo nie byłoby stanie udźwignąć ciężaru opracowania technologii komunikacji międzygwiezdnej, a tym bardziej podróży kosmicznych. Tu więc dochodzimy do powołania czegoś w rodzaju unii światowej i walce o przywództwo w takim tworze.
Dziś większość dzieci powie, że chciałoby zostać policjantem czy też strażakiem, ale po takim odkryciu większość będzie chciało wybudować statek kosmiczny i nim polecieć. A jak wiemy, potrzeba jest matką wynalazków.
W moim odczuciu m.in. wielu z tych kwestii (przemiana mentalna) dotykał ten film.

ocenił(a) film na 9
Anonimus_Perfidius

Obcy potrzebowali pomocy za 3 tys lat moim zdaniem wiec nie dziwię się że nie zostało to przedstawione w filmie. Louise nie mogła podjąć innego wyboru bo wtedy nie rozwiaznalaby zagadki ich języka. Wszystkie sceny z córką na to wskazują.

Anonimus_Perfidius

O ironio... akurat błędne tłumaczenie w tym filmie :)

Anonimus_Perfidius

Tam jest: "Za 3 tys. lat my będziemy potrzebować pomocy ludzkości", a nie: "Pomagaliśmy wam przez 3 tys. lat".

brzask_8

Dzięki, ale się spóźniłeś;) Nie chciało się czytać wszystkich postów, co?;P

Anonimus_Perfidius

przeciez to jest logiczne... powiedzieli ze za 3000 beda potrzebowali ich pomocy.. wiec przyjechali wczesniej i nauczyli ich jezyka uniwersalnego, ktory przyda im sie kiady wroca za 3tys lat.. dla mnie to logiczne

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

Wypowiedź naprawdę brzmi (w wolnym tłumaczeniu): "Przyjechaliśmy, żeby wam pomóc (bo) za 3000 lat będziemy potrzebowali WASZEJ pomocy".
I nagle wszystko trzyma się kupy... :o)

metropolis

Dzięki, ale..."za późno już";-P

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

Ach, właśnie doczytałem, że mnie TEŻ nie chciało się czytać wszystkich postów.
No cóż; 02:30... za późno już... ;o)

metropolis

Łączę się w bólu;) Kiedyś jak najbardziej, ale obecnie rzadko kiedy siedzę tak długo. A wszystko dzięki dzieciom...;)

ocenił(a) film na 5
Anonimus_Perfidius

Hmmm... obecnie też raczej rzadko kiedy siedzę tak długo.
A wszystko dzięki wnukom... :o)

metropolis

Ok..widzę, że nie wygram tej 'licytacji';-) Wszystkiego dobrego dla wnuków w takim razie:) No i żeby pospać dawały;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones