to nie tak miało chyba być, z dramatu matki przeżywającej żałobę zrobiono hucpę, albo raczej przykrywkę na pseudonaukowe lingwistyczne dywagacje z obcymi, w których więcej do powiedzenia w polityce międzynarodowej ma Sudan (wtf?), już pomijając samych tych obcych o wyglądzie kałamarnicy, koncepcja nieliniowości czasu wyjątkowo pogmatwana, może i przesłanie ogólne mądre, ale jednak mnie ten film raczej denerwował, aniżeli wzruszał czy bawił. Amy Adams starała się jak mogła i plus za kreację aktorską, ale sam film przekombinowany, aż za bardzo odrealniony w hollywoodzkim wydaniu dla ubogich.