Sam pomysl bylby moze lepiej wykorzystany w rekach mniej tandetnego rezysera niz Joel Schumacher. W zasadzie jednak to moglo byc gorzej, zwlaszcza majac w pamieci 'Batmana i Robina'. Film broni sie pod wzgledem wizualnym (umiejetna gra swiatlami operatora Libatique) oraz aktorskim - zwlaszcza powaznego (choc momentami az nadto) Carrey'a. Napiecie jednakze jest bardzo niziutkie - sam nie podskoczylem przez seans ani razu ze strachu. W sumie porazka na pewno, choc nie totalna - zamiast wnerwiac sie na naiwnosc pewnych rozwiazan, lepiej nacieszyc oko dobrymi zdjeciami. Tylko czy to wystarczy by spedzic poltorej godziny na tak malo wciagajacym filmie?