gdyby odciąć ten film od wszelakiego kontekstu gdzie i kiedy powstawał, wątek fabularny stanowiłby zagadkę dla większości odbiorców...możnaby się jedynie zachwycać rolą Rudolfa czy paroma scenami, ale kończąc seans miałoby się wrażenie niezrozumienia. Jak jednak zrozumiemy film jako alegorię uśniechającego się do nas i pozornie przyjaznego komunizmu otrzymujemy doskonałe wyrachowane i uciekające cenzurze dzieło.
To powiedzenie pochodzi akurat od tytułu autentycznego filmu czechosłowackiego "Nikt nic nie wie" z bodajże 1927 roku (nie ma go w bazie Filmwebu). Nie jest to tylko puste powiedzenie, jak się zwykle wydaje. Zaś film faktycznie jest trudny na pierwszy rzut oka, ale biorąc pod uwagę kontekst epoki w której powstał wnioski nasuwają się same...