Zgadzam się z każdym zdaniem. Nie wszyscy wyczuli, że film jest w konwencji czarnej komedii. Albo nawet czarnej makabreski ;), bo przejaskrawienie dna moralnego
może przerażać
W każdym razie groteska i ironia królują, plus naiwny humor (słowo, przerysowane postaci, absurd sytuacji). Co do zakończenia, daruję twórcom, bo to dla tych jedynkowych krytyków (hurra!! zło jednak ukarane!!)

Czyli zgodziłam się z PRAWIE każdym zdaniem... ;)

Myślę, że w samej końcówce chodziło o to, żeby pokazać, że finalnie to absurd, żart rządzi nami i naszym życiem, i nic nie można tak naprawdę zaplanować. Laska, która wykaraskała się z TAAAKICH sytuacji, która wydaje się w 100% kontrolować wszystkie sytuacje i trzyma w dłoni wszystkie sznurki, nic nie pozostawia przypadkowi, na koniec otrzymuje co jej się należy niejako przypadkiem, od amerykańskiego, zaplutego ćwoka, jakże charakterystycznego dla lower-lower-middle class amerykańskiego społeczeństwa. Nie system ją karze, a przypadek.

No ja to świetnie rozumiem. Moją uwagę o "jedynkowych krytykach" czytaj w odniesieniu do ich opinii (beznadziejny film, taki nierealistyczny, dobrze chociaż że
tę złą babę ukatrupili)
Natomiast dla mnie to było zbyt dosłowne - pokazanie jak desperat "z dołu" może walczyć z systemem...

Tylko że właśnie nikt nie walczył z systemem... nikt go nawet nie zakwestionował, to był tylko rozmazany cymbał, któremu chodziło jedynie o to, że "ona jemu nie pozwoliła się z mamusią widzieć". Media, prawo, społeczeństwo, system opieki społecznej, wymiar sprawiedliwości - wszystko to miała po swojej stronie; podziwiana jako przykład zawrotnego sukcesu, nikt nie miał zamiaru jej karać, wręcz przeciwnie...