Nie czepiałbym się tego aż tak bardzo.
Film nieźle to wyjaśnił na początku. Ludzie są własnością korporacji, którzy muszą pracować w nieludzkich warunkach, co przyczynia się do ich przedwczesnych śmierci. Bohaterowie są sierotami, którzy nie chcą podzielić losu ich rodziców. Ma to sens.
Rodzice głównej bohaterki zmarli z powodu chorób, inny stracił matkę z powodu wypadku w kopalni. W jednej ze scen widzimy górnika, który niesie kanarka w klatce, czyli wykrywacz metanu używany jeszcze w XX wieku, co pokazuje ile znaczyło ludzkie życie dla korporacji, skoro w świecie zaawansowanych technologii i podróży kosmicznych pracownicy musieli uciekać się do takich metod dbania o swoje życie.
Ten film ma mnóstwo problemów, nielogiczności i głupot, ale ta kwestia akurat była opowiedziana całkiem sprawnie.

Z tym kanarkiem to reżyser sam sobie strzelił w kolano. Scena miała wskazywać to co piszesz, nieludzkie traktowanie i oszczędności kosztem bezpieczeństwa. Jednak hodowla kanarków w takich warunkach byłaby DUŻO cięższa i kosztowna niż proste detektory gazów kopalnianych.

Być może :) Nie twierdzę, że mialo to sens, ale lubię dywagować. Pobawmy się więc :) Mogłoby być tak, że to nie była powszechna praktyka. Widzimy tylko jednego kanarka, który jest niesiony przez gornika idącego w grupie. Więc może to prywatna inicjatywa. Wyobrażam sobie, że handlarze, ktorzy z pewnoscia musieli odwiedzać kolonię przywozili je ze sobą, bo wiedzieli, że będą mieć na nie popyt wśród pracowników, a że popyt przewyższał podaż, to były drogie i cała grupa musiała się złożyć na tego jednego :)