Wydziczony scenariusz. Teraz już w żadnym amerykańskim filmie nie wystarczy jedno nieszczęście, musi ich być lawina, ale oczywiście bohaterska bohaterka wychodzi ze wszystkich obronną ręką, choć powinna 100 razy wykitować. Reżyseria to totalne dziadostwo, bo suspensu w tym filmie nie ma za grosz, ogląda się to, jak relację z dożynek w Kłaju. Aktorstwo - brak. Jest kilka fajnych momentów i nowych pomysłów, może na kwadrans filmu. I dlatego te 4 gwiazdki, mocno naciągane. Jak ktoś jest fanem obcego, to może go jara, że znowu może zobaczyć starego "kolegę", jak ktoś nie widział serii, to może film do niego przemówi, aczkolwiek moim zdaniem lepiej oglądnąć klasyki, czyli 3 pierwsze części, bo one do dziś wciskają w fotel. Ten film został nakręcony tak, żeby się popkorn w kinie nie rozsypywał.
Co do większości zgoda, nie zgodzę się natomiast co do kwestii aktorstwa. Rola Andy'ego była zagrana bardzo dobrze, choć to może dlatego, że postacie androidów z reguły nie są najbardziej wymagające do oddania na ekranie. Młoda też dawała radę. Reszta nie raziła sztucznością, a to już dużo. Nie chcę powtarzać tego co już napisałeś a propos głupoti nielogiczności, więc od siebie dodam, że film mógł się już skończyć zanim tak właściwie zaczęła się cała akcja.
Bohaterowie mieli tę przewagę nad innymi postaciami z filmów o obcych, że dowiedzieli się w co się wpakowali zanim zaczęli mieć prawdziwe kłopoty. Wyjaśniono im sytuację, pokazano martwego ksenomorfa i do czego jest zdolny. Mieli to po co przylecieli i wystarczyło chwilę poczekać, skoro w tym filmie inkubacja obcego w ofierze była błyskawiczna, zobaczyć co się stanie z pilotką (nie pamiętam imienia, choć właśnie skończyłem seans), lub też skorzystać z rentgena, który był pokazany wcześniej i ucieć, gdy wiedzieli, że dla niej jest już za późno.
W tej części widzimy także najbardziej kruchego androida z całej serii.
Poprzednicy byli w stanie przetrwać niemal wszystko, wystarczy spojrzeć na zmasakrowanego Rooka, a Andy wieszał się przy byle okazji. Dziwię się, że nie zawiesił się, gdy został spoliczkowany :p
Czyli generalnie się zgadzamy, że szału nie ma. Pozostaje pytanie czy uporczywe odcinanie kuponów od zasłużonej sławy ma nadal jakiś sens, poza potrzebą zarobienia kilku dolców (pewnie można by więcej przy innej okazji)?
Zarobić zawsze jest sens :) Ja mam nadzieję, że ten film zostanie potraktowany jako przyczółek do nowej serii. W tej części odświeżono wszystko co było mocnymi i charakterystycznymi elementami poprzednich filmów, wraz z dziwnym zakończeniem 4, co było dość odważne. Dostaliśmy nową Ripley, co było mocno podkreślone przez niemal identyczne kalki kadrów i teraz czas na nową oryginalną historię. Podwaliny są, a reżyser udowodnił, że rozumie estetykę obcego, tylko musi popracować nad klimatem i zrozumieć, że jump scary nie są straszne, a straszne jest to czego nie widać.
Obawiam się jednak, że okaże się, że bohaterka będzie dryfować w przestrzeni, aż trafi na stację kosmiczną, gdzie nikt nie uwierzy co ją spotkało i ruszy do opuszczonej kolonii, gdzie znajdzie ocalałą, małą dziewczynkę ;)
moim zdaniem lepiej oglądnąć klasyki, czyli 3 pierwsze części" LOL tak sie sklada ze w 3 pierwszych czesciach bohaterka tez wychodzi ze wszystkich problemow obronna reka, jaki to suspens miales w 3 pierwszych czesciach ktorego w tej zabraklo? Rezyseria dziadostwo? Mocna opinia ale oczywiscie szczegolow brak, taka krytyka dla krytyki ktora trafia conajwyzej do kilkulatkow. Tak samo z 'wydziczony' brak szczegolow. Sory ale takie opinie nie trafiaja do powaznych ludzi conajwyzej do kolka fanow filmu 'hary i magiczna kredka' ktory oceniles jako arcydzielo :D:D:D:D
Ja zrozumiałem o co chodziło naszemu przedmówcy, a przynajmniej tak się mi wydaje :)
Przez brak suspensu, rozumiem odgrzewanie kotleta. Mam na myśli fakt, że od samego początku wiemy co się wydarzy, bo tak kierowana jest narracja i kreowani bohaterowie. Masz rację, że pierwsze trzy części też były przewidywalne, ale chyba nie aż tak i to nie znaczy, że Romulus musiał pójść tą samą drogą. Rozumiem, że to było bezpieczne dla twórców, ale można było poprowadzić akcję i stworzyć bohaterów w taki sposób, by utrzymać widza w niepewności. Nie serwować kolejnych scen, które będą w pełni przewidywalne. Gdy bohaterowie przechodzą przez pokój pełen facehuggerów wiadomo było, że coś weźmie w łeb. Gdy gość atakuje ksenomorfa w kokonie, to wiemy, że za chwilę źle skończy. Wiemy, że Andy musi w końcu zmienić swoją dyrektywę i postawić na Rain, bo przecież to oś fabuły od początku. Wiemy, że laska w ciąży wstrzykujaca sobie obce DNA, to proszenie się o kłopoty itd.
Od suspensu przechodzimy płynnie do wydziczenia, bo jedno się z drugim łączy poprzez klimat. Paradoksalnie w filmach o obcym im mniej obcego tym lepiej, ale trzeba to zrobić dobrze, by dało efekt, nie tak jak w Covenancie. Czyli zbudować napięcie, poczucie zaszczucia, pozwolić widzowi na uruchomienie wyobraźni i na domniemywanie czy i co czaji się w mroku. Przykładową sceną takiego sposobu prowadzenia fabuł, była scena polowania ksenomorfa, który czekał na to aż Andy otworzy drzwi, za którymi była ta ciężarna laska.
W omawianym filmie tego brakuje. Reżyser postawił na szybką akcję. Inkubacja obcego jest błyskawiczna, więc nie czekamy na to kiedy i w jakiej sytuacji wyrwie się on na wolność i poza jedną bohaterką, która ginie w ten sposób, nie dano nam więcej "potencjalnych zapłodnień" a więc pozbawiono nas wątpliwości, co do tego kto może być potencjalnym zagrożeniem dla reszty. Tak samo jest z walką z ksenomorfami przed udaniem się na prom. Jest to otwarte starcie, gdzie Rain wystrzeliwuje ich jak kaczki. Zabójcę idealnego sprowadzono do roli mięsa armatniego. Nie wiem czy masz podobne odczucia i czy mnie pamięć nie zawodzi, ale w Nostromo obcy chyba był jeden, a klimat o wiele gęstszy. Ja nie chcę oglądać bitew, chcę oglądać jak postacie walczą o życie w beznadziejnej dla nich sytuacji, jak w grze Obcy:Izolacja, bo kosmosie nikt nie ma usłyszec Twojego krzyku :)
Reżysera jest za co chwalić, ale jest też go za co ganić. Na plus na pewno działa nostalgiczny klimat stacji Weyland-Yutani, kadrowanie i gra świateł, ale znów: to już było. Nie mówię, że to źle, ale moim zdaniem tego puszczania oka do widza, było zdecydowanie za dużo i miałem wrażenie, że niektóre sceny były jakby żywcem wyjęte z poprzedników.
Muzyka też to wszystko odzwierciedla, generalnje pasuje do tego co zostało nakręcone i co widzimy na ekranie, ale nic by się nie stało gdyby była cichsza, mniej intensywna, bardziej działająca na widza w subtelny sposób i która budowałaby klimat, o którym pisałem wcześniej.
Reasumując, to jak dla mnie ten film jest poprawny w wielu kwestiach, ale w innych - istotnych dla mnie - zawodzi moje oczekiwania i widzę w nim ogromny zmarnowany potencjał.
"Mam na myśli fakt, że od samego początku wiemy co się wydarzy". Oh naprawde? Przewidziales zapewne ze dojdzie do mieszania dna obcego z ludzkim w wyniku czego powstanie ow hybryda ukazana pod koniec?? Gratuluje "Ja nie chcę oglądać bitew, chcę oglądać jak postacie walczą o życie w beznadziejnej dla nich sytuacji" Kto co lubi ale tu musze sie zgodzic w Romulusie nie jest to az tak ukazane, z drugiej strony Romulus ma duzo bardziej zlozona fabule niz to mialo miejsce w przypadku pierwszysch czesci. Cos za cos
Ta hybryda niczego nie zmieniła. Pojawiła się tylko po to aby szokować wyglądem przez chwilę oraz zniknąć. Ot taka zagrywka wizualna ale czy reżyser jakoś przedstawił tą postać-istotę ? Nie. Nie wiemy o niej nic ale zdążyła mignąć na ekranie. Jak randomowy przeciwnik który w wielu filmach akcji pojawia się tylko po to aby chwilę potem zginąć z ręki głównego bohatera. Kalka goni kalkę w tej sztampowej produkcji.
"Ot taka zagrywka wizualna ale czy reżyser jakoś przedstawił tą postać-istotę ? Nie. Nie wiemy o niej nic ale zdążyła mignąć na ekranie". LOL tak samo ma sie sytuacja z obcym. Tez nic o nim nie wiesz, poza jakimis tam podstawami. I jakos ci to nie przeszkadza
No jak to? Nic nie wiemy? Całe uniwersum jest pełne informacji o nich :) Do tego stopnia, że reżyser postanowił w tym filmie nie robić żadnej tajemnicy z ich obecności, ich zachowań, czy biologii :) Mamy wyjaśnienie czym są, dlaczego tam są, że ich krew to kwas itd.
Taka koncepcja mi do głowy przyszła teraz.
Stworzenie z konca filmu mogło być głównym antagonistą, z którym walczą bohaterowi przez caly film. A takze, ktore atakowalo i zabijaloby tradycyjne ksenomorfy. Zarówno bohaterowie jak i my mielibyśmy tajemnicę, zagadkę do rozwiązania itd, a na koniec gdy Rain powróciłaby na swój statek odkryłaby, że dziewczyna w ciąży, która na nim została, bo się źle czuła, nie żyje poniewaz została zainfekowana podczas ich nieobecności i urodziła te monstrum
I końcowa scena byłaby ok :)
To by było podjęcie gry z widzem i świeże podejście:)
Wiedziałem, ze jej blogoslawiony stan, jest do czegoś twórcom potrzebny.
Od samego początku wiedziałem, ze jakoś to wykorzystają, ale od momentu, gdy pokazano nam jak bohaterka w ciąży wstrzykuje sobie obce DNA, to już wiedziałem, ze tak sie to skończy. Po coś była w ciąży, co zostało zaakcentowane i po coś to sobie wstrzyknęła. Tym bardziej, że nabyłem świadomość jak ten film jest skonstruowany podczas seansu i miałem taki przeblysk wtedy:
No tak. OBCY 4 :)
Za dużo filmów widziałem w życiu, by nie rozpoznawać takich schematów.