Trzecia część „Obcego” pod wodzą kolejnego już reżysera nieco namieszała w serii. Niektóre decyzje w zasdzie pozbawiły sensu drugą odsłonę, co w pewnym stopniu drażni. Jeśli jednak zignorować tę kwestię – „Obcy 3” wciąż należy do udanych filmów.
Statek, którym podróżowała Ripley, zostaje wychwycony przez jednostkę kosmicznego więzienia. Wszyscy pozostali pasażerowi zmarli, a jedyna ocalała zmuszona jest do pozostania wśród nieznajomych do czasu przybycia kolejnego transportu żywności. Jednakże na pokładzie uchował się również inny, niepożądany podróżnik… Obcy rośnie, z kolei placówka mająca izolować skazańców, uniemożliwiając ucieczkę, staje się pułapką, w której każdy zostaje narażony na śmierć.
Już na sam start widać, jak odrzucono konkluzje z drugiej części. Bohaterowie nie pasowali do wizji, to zostali wymazani niczym nieistotne trzecioplanowe postaci. Może się to nie podobać, stało się jednak, co stało i trudno. Jest zdecydowanie bardziej klimatycznie niż w poprzedniej odsłonie, znów można poczuć dreszcz strachu na plecach, gdy ksenomorf nieprzewidywalnie wędruje po całym obiekcie. Kosmiczna izolacja znów robi wrażenie, a zamknięta przestrzeń wyłącznie potęguje niepokój widza. Pojawiają się intrygujące wątki poboczne. Społeczność więzienia naprawdę ciekawi, a relacje między kolejnymi stopniami hierarchii sprawnie zostały zobrazowane, co naprawdę robi świetne wrażenie. Dobrze wypada również opowieść więziennego lekarza, a jego postać wydaje się jedną z najlepiej napisanych. Pewien niedosyt pozostawia „prototyp” Bishopa – zdecydowanie zbyt szybko pchnięto finał, przez co historia pozostawia bez odpowiedzi na wiele pytań. Zakończenie odebrać można różnie. Z jednej strony stanowi naturalny rozwój wydarzeń, lecz nie daje przy tym niemal żadnej satysfakcji.
Audiowizualnie utrzymany poziom dwóch poprzednich części, a pod pewnymi względami jest nawet lepiej. Gdy stacja zmienia się w labirynt pełen niebezpieczeństw, robi się naprawdę gorąco, co kadry potrafią naprawdę rewelacyjnie podkreślić. Ekran mieni się pomarańczą, co silnie kontrastuje z zimnokrwistym obcym. Dźwięki skutecznie budzą niepokój, z kolei efekty specjalne potęgują to odczucie. Ksenomorf jeszcze nigdy nie był tak oślizgły, a skutki jego działań prezentują się bardziej przerażająco. Aktorzy się sprawdzają, szczęśliwie żaden z nich nie irytuje niekompetencją. Dzięki temu naprawdę można wczuć się w położenie odgrywanych przez nich bohaterów.
„Obcy 3” budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony nie lubię tak leniwego dezaktualizowania poprzednich wydarzeń, ale trudno uznać ten film za jakkolwiek zły. Przypomina zdecydowanie bardziej pierwszą odsłonę i częściowo właśnie dzięki temu zasługuje na tę samą ocenę. Z mojej strony 8/10.
Ta Newt poza irytującym piskiem i tak niewiele wnosiła. A nie czekaj, to był taki typowo stereotypowy film, gdzie giną ludzie wyszkoleni, a dzieci są nietykalne. Coś jak kino familijne typu Park Jurajski, gdzie w konfrontacji z dziećmi dinozaury robią się upośledzone i to samo było z obcymi. Ta mała nie miała szans tak długo tam przetrwać. Dobrze, że trójka to olała. Ripley jest skazana na śmierć od momentu gdy wie, że jest nosicielką. Jeszcze by tu brakowało niańczenia dziecka.