Zmieniłem zdanie i ocenę tego filmu po obejrzeniu pełnej, reżyserskiej wersji. Jest o niebo lepsza. Zwykła, kinowa wersja to jakieś nieporozumienie.
Dla mnie Embassy Cut (bo Fincher się do niej nie przyznaje z powodu braku braku kontroli nad całością od samego początku - wyrzucono jego scenariusz i pisano na nowo w trakcie zdjęć; wersja "reżyserska" to luźny zlepek z wyciętych scen, na dodatek jedna scena jest bez sensu w jednym z regionów - więzień woła psa po imieniu, choć psa w filmie nie ma) jest gorsza od kinowej. Nie taki początek, wiek Newt inny, za dużo modlitw, niepotrzebne rozwinięcie wątku Gollicka, obcy ot tak wyłazi z truchła woła (nie mamy wijącego się w agonii psa), scena śmierci Ripley bez sensu przerobiona, a jest tego i jest. Ze spokojnego science fiction do przyjęcia mamy pełną modlitw dłużyznę z innym początkiem i mnóstwem bezsensowych preróbek w trakcie.