A najlepsze jest to, że ta romantyczność wcale mi nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie podnosiła wartość filmu. Scena, w której Ed śpiewa Elvisa po prostu urocza:)
Duet Farmiga i Wilson- świetni, a chemia między nimi aż iskrzy. W końcu horror, w którym można lepiej poznać i przede wszystkim polubić głównych bohaterów i autentycznie przejąć się ich losami.