Woah. Najstraszniejsza scena w karierze Wana, jak dotąd. Świetnie rozegrana, i z fajnym pomysłem na siebie, żeby ciągle zmuszać widza do rewidowania sytuacji - na początku pewność, że za bohaterką stoi demon, po chwili ulga, bo to tylko obraz, ale zaraz znowu wkrada się niepokój, bo czasem obrazy wydają się gapić na człowieka żywym, piekielnym wzrokiem.
Więcej takich scen, zamiast nagłego wyskakiwania brzydkich ryjców z głośnym "bu!", a fani horrorów będą uratowani.
Czy na pewno masz na myśli tę samą scenę z obrazem zakonnicy, który dostaje rąk i nóg, po czym robi groteskowe natarcie na Lorraine? Przecież ta scena była tak zabawna, że oprócz mnie w sali kinowej zaśmiało się jeszcze kilka osób.
Sam koniec był przeszarżowany i lipny. Niemniej, przed momentem, w którym zakonnica dostaje nóg, jest z dobre 2 minuty czystego napięcia.
Pełna zgoda.
Szkoda, że zakonnicę postanowiono zrobić za pomocą efektów specjalnych (miejscami przypomina te tandetne wampiry z "Blade'a2" Del Toro), jednak charakteryzacja i prawdziwy człowiek zrobiłyby tu więcej dobrego - uczyniłyby ją bardzie realną, a przecież realne zło straszy bardziej niż komputer.