W wyniku namów znajomych (podyktowanych inspiracją z pewnego serialu), zmierzyłam się z horrorem spod szyldu wytwórni Disneya. „Obserwator” premierę miał w 1980 roku i przy pierwszych pokazach spotkał się z dość mocną krytyką, co ostatecznie doprowadziło do całkowitej zmiany zakończenia. Patrząc współczesnym okiem, nie czuję zdziwienia tym, że produkcja ta jest obecnie niemal zupełnie zapomniana.
Rodzina Curtisów przeprowadza się do odludnego domku w głębi lasu. W pobliżu mieszka wyłącznie starsza kobieta, którą lata temu spotkała straszna tragedia. Wkrótce dzieci zaczynają doświadczać niepokojących wydarzeń. Wokół Jan pękają szyby, a przed oczami pojawiają się jej omamy w postaci dziwnych świateł oraz wizerunku dziewczynki z zawiązanymi oczami. Z kolei młodsza Ellie słyszy głosy nieznanego pochodzenia. Co wydarzyło się przed laty w tym miejscu i jaki związek ma to wszystko z odrobinę wycofaną z życia sąsiadką?
Ten film ma trochę problemów z narracją. Od początku czuć dość gęsty klimat, jest napięcie, jakaś tajemnica, niepokojące wydarzenia… Do pewnego czasu to wszystko się trzyma i jest miejscami na tyle straszne, że pomimo disnejowskiego szyldu nie puściłabym tego młodszej widowni. Jednak im bliżej rozwikłania tajemnicy, tym bardziej prozaiczną staje się cała intryga. Gdy dochodzi do kulminacyjnego momentu, ostatecznego rozwiązania wszystkich zagadek… Cały klimat się ulatnia z prędkością światła. Po co kreować ponurą atmosferę, jeśli zakończenie ma się sprowadzać do czegoś wyjętego żywcem z bajki dla dzieci? Naprawdę rozczarowało mnie to, przez co trudno traktować poważnie wszystkie wcześniejsze elementy fabularne. Mogło być udanie, ale niestety ktoś się w pełni nie postarał w procesie pisania scenariusza.
Lata osiemdziesiąte pełną gębą widać w każdym elemencie technicznym. Standardowe na tamte lata zdjęcia, naprawdę udane efekty praktyczne, a także efekty komputerowe, mogące wywołać co najwyżej gromki śmiech współczesnej publiki. Atutem okazuje się jednak muzyka: naprawdę klimatyczna, tajemnicza, kreująca napięcie w całej opowieści. Scenografię również wybrano atrakcyjną – ponure domostwo, stary kościół, mroczny las. Nie każdy z tych elementów został wykorzystany w swym pełnym potencjale, ale nie ma też na co narzekać w tym aspekcie. Aktorsko dość miernie, choć miło się ogląda Bette Davis w roli pani Aylwood. Krótka, acz udana rola.
„Obserwator” to jeden z niewypałów giganta filmowego. Współcześnie niemal nikt o tym filmie nie pamięta. Dorośli mogący chcieć po niego sięgnąć raczej się wynudzą i rozczarują, a młodzież, której mógłby ewentualnie przypaść do gustu, raczej nie będzie zainteresowana ponad czterdziestoletnim horrorem familijnym. Ja oceniam tę produkcję na 5/10, nie pozostanie ona na długo w mej pamięci. Szczerze powiedziawszy, nawet nie zachęcam do sprawdzenia tej pozycji.