Całą robotę odwala tu oryginalnie wyglądający killer w stroju motocyklisty. Reszta niestety nie jest już taka dobra - sceny morderstw są słabiutkie, trochę czerwieni i to wszystko, zero gore, poza tym nie są nawet kreatywne, zabójca po prostu chlasta nożem swoje ofiary, a w momencie gdy ma się już coś ciekawego stać, to scena jest ucinana. Po drugie, niski bodycount i w związku z tym niewiele scen, aby się nacieszyć oprawcą.
Poza wyglądem mordercy na plus również obskurny klimacik, fajna muzyka podczas ataków oraz końcowa scena, która pozytywnie mnie zaskoczyła, bo myślałem, że twórcy polecą w sztampę.