Film mowi o tym, ze ludzkie zycie jest niewiele warte i mozna je wycenic na konkretna sume pieniedzy. Malo tego, mezczyzna bedacy glowa rodziny, jesli bedzie mial mozliwosc, powinien dac sie zakatowac i zabic dla forsy, poniewaz jego rodzinie przyda sie ona znacznie bardziej niz on sam jako maz i ojciec.
Zapewne Johnny Depp chcial nakrecic piekny, wzruszajacy film o poswieceniu, gotowosci oddania zycia dla dobra rodziny itp, niestety efekt koncowy rozminal sie z zalozeniami. Film jest bardzo smutny i smetny, ciezko sie go oglada. Akcja wlecze sie niemilosiernie, a sceny ktore maja wzruszac - przygnebiaja.
Jest to niewatpliwie jeden z najslabszych filmow jakie widzialem.
Rozumiem że mógł Ci się nie spodobać. Widać w nim mocne aspiracje kinem Jarmusha, co za tym idzie (do czego zmierzam) powolna, senna narracja, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Ja jednak lubię ten styl i film bardzo mi się spodobał. Również sposób rozegrania historii - to nie tak, że ludzkie życie jest nic nie warte, bo w tym wypadku warte jest przyszłości rodziny głównego bohatera, zdaje on sobie sprawę w jakim beznadziejnym miejscu żyją i w dodatku ta beznadziejna rzeczywistość, jedyne na co ich stać, wkrótce ma przestać istnieć...więc główny bohater decyduje - własne życie za przyszłość bliskich. Może to nie było jedyne rozwiązanie, mógłby przenieść się gdzieś do miasta, ale tam dyskryminowany jako wyrzutek społeczny mógłby żyć gdzieś w slumsach. Jednak czy takie rozwiązanie byłoby najlepsze? Decyzja należy tylko do niego
"warte jest przyszłości rodziny głównego bohatera"
Tak podchodząc do tego realnie... jaka przyszłość czeka tą rodzinę bez ojca i męża i być może jeszcze ze świadomością jaka była cena tych pieniędzy, które to niby mają ich przyszłość zmienić? Chciałabyś taką przyszłość? Bo ja to bym wolała te slumsy i ojca do którego mogę się przytulić.