Kolejny ewenement w twórczości Hallmarku. Zaproszono do zabawy parę gwiazd, sypnięto nieco groszem i "Odyseja" jak ta lala ;d. Co prawda, koszta nie pozwoliły na taki prawdziwy rozmach, więc nie mamy syren, ale sama postać Odyseusza, na pewno ciekawi, a sama historia jak na ekranizację literatury antycznej nie nuży. Odkładałem ten film wystarczająco długo, za długo w obawie, że szybko się na nim wynudzę. A tu proszę! Bardzo miłe rozczarowanie. Kolejna z niewielu perełek w karierze Hallmarku.