W filmie znalazło się zdecydowanie zbyt wiele rozpoczętych i niewyjaśnionych wątków. Chwilowo wręcz nudził, można było go skrócić i zrezygnować z niektórych scen, które praktycznie nic nowego nie wnosiły. Zaciekawił mnie początkowy wątek trylogii z morderstwami młodych dziewczyn oraz kwestia matki dręczycielki. Miałam nadzieję, że w ostatniej części dowiem się więcej na ten temat. Co się stało z ojcem? Dlaczego wiedząc, że jego żona zabiła własne dziecko i chciała to zrobić ponownie z Amaią tolerował ją i nie zrobił z tym nic oprócz oddania córki do ciotki? Żyje? Nie żyje? Nie wiadomo.
Scena śmierci matki była dla mnie trochę śmieszna. Amaia wiedząc, że jej własna rodzicielka nienawidziła jej i tak naprawdę prosto w oczy mówiła jej jak bardzo chciałaby ją zabić rozpaczała po niej i szlochała na cały głos jakby łączyła je wyjątkowa więź. Dziwne. A jeśli już o matce mowa- wiele razy odgrażała się, że dopadnie Amaię, zje czy zabije, a koniec końców kiedy już się spotkały sam na sam, nie zrobiła nic oprócz poderznięcia sobie gardła.
Nie do końca rozumiem dlaczego główna bohaterka dopuściła się zdrady. Było to dość bezsensowne, z racji tego, iż Amaia powtarzała o swojej miłości do Jamesa i syna, a następnie nie wiadomo skąd i dlaczego wpada w ramiona sędziego, mało tego, nie jest to jednorazowy skok w bok a trwający romans. Dość dziwne zachowanie jak na kobietę, która definitywnie jest pracoholiczką i nie ma nawet czasu dla własnej rodziny. Sędzia Markina opowiada jak bardzo kocha Amaię, a na końcu postanawia ją zabić z zimną krwią w imię wyższego dobra.
Odnoszę wrażenie, że trylogia nie jest w ogóle spójna. Zakończenie wyglądało tak jakby twórcy nie mieli już na nie pomysłu. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zbyt wiele postaci, w pewnym momencie można się pogubić kto jest kim. Większości rzeczy trzeba się domyślać. Trudno też stwierdzić co w tym filmie jest prawdziwe a co nie. Sekty, zło, składanie ofiar, potwory, magia- a właśnie, to jest ta magia czy jej nie ma?
Niestety nie miałam okazji przeczytać książek, może tam jest to wszystko lepiej wyjaśnione. Mam wrażenie, że gdyby niektóre wątki zostały pociągnięte w trochę innym kierunku, film byłby bardzo ciekawy i wciągający, bo sam zamysł na trylogie był bardzo w porządku.
W książkach rzeczywiście to wszystko jest nieco lepiej wytłumaczone/poprowadzone a do tego pojawia się kilka wątków, których w ogóle w filmach nie ma a moim zdaniem byłyby one potrzebne.
Mam jednak wrażenie, że zarówno autorka, jak i reżyser zostawili sobie furtki do dalszych części z tej serii.
Przeczytałam również "Kształt serca", który stanowi jakby 0,5 tom tej serii. Wnosi on sporo do fabuły, bo wyjaśnia m.in. skąd Amaia zna tego czarnoskórego gościa do którego dzwoniła także w filmach (co moim zdaniem było słabym elementem, bo zupełnie tego nie wyjaśniono) oraz co stało się z jej ojcem i dlaczego tak traktował żonę i córkę.
Co do zdrady to w filmie stało się to dość szybko. W książkach ten wątek został poprowadzony lepiej, bo pokazano jakim manipulatorem był sędzia Markina, jak ją zwodził, czynił podchody a ona po prostu pocieszyła się w jego ramionach i mu uległa.
W książkach pokazano także, że tak naprawdę to sędzia Markina widział się z mężczyzną, który popełnił w celi samobójstwo. W sensie odwiedził go chyba po to, aby skierować do izolatki (mogę się mylić, już tak dobrze nie pamiętam fabuły :P ). Znał też położną i kilka innych osób. Po prostu pokazano ten jego kontakt z osobami zamieszanymi w te zbrodnie.
Czyli to jeszcze bardziej potwierdza fakt, że książki są treściwsze i lepsze, a filmy zostawiają niestety wiele do życzenia :)
Dopiero teraz bo dopiero skończyłam czytać serię i obejrzałam filmy. Jak na ekranizację jakoś bardzo dużych odstępstw nie ma jak to bywa w innych przypadkach. Uważam że jest słabo dobrany aktor grający Jamesa i sędzia jest powierzchownie przedstawiony. W książce to manipulator i bardzo podchodzi Amaie a w filmie to jakoś ten romans od czapy jest pokazany. Generalnie nie podoba mi się wątek dziecka i całego tego macierzyństwa Amai. Nie żeby mi dzieci przeszkadzały ale wątek wciśnięty pomiędzy sto innych. Domyślam się że chciano nam pokazać rozterki młodej, pracującej matki, ten konflikt pomiędzy rodziną a pracą. Natomiast szczerze wątpię aby policjantce prosto po macierzyńskim, karmiącej piersią ktoś powierzył tak żmudne, skomplikowane śledztwo. Tym bardziej że zamieszana w sprawę jest jej matka. Był też to dla mnie zgrzyt że Amaia była taka osamotniona w całej tej sytuacji z matką. Jedna siostra była 7 lat starsza, druga 5, nie widziały jak jej traktuje? Dlaczego jej mąż, który nie znał teściowej a porwała mu dziecko i chciała zabić i krzywdziła jego żonę strasznie wybiera się na jej pogrzeb i gani Amaie? Dużo dziwnych zachowań, irracjonalnych. Ogólnie podoba mi się ta trylogia ale niedociągnięcia są.