Szłam do kina z nastawieniem na totalnego gniota i nie rozczarowałam się. Film przewidywalny, fabuła nieciekawa, schematyczna, kilka momentów podczas których serce zabiło mocniej, reszta wywoływała u widowni śmiech. Plus za grę Alby, która pokazała, że nie jest głupiutka blondynką w stylu Jessiki Simpson oraz za dobre i ciekawe ujęcia. Film na siłę próbował wywołać u widza strach, czy zagrożenie, jednak bez rezultatu. Moim zdaniem ciekawie zaprezentowali się bohaterowie drugoplanowi, którzy byli prawdziwi w swoich rolach. Film kiepski od początku do końca, jednak mile zaskoczył przed napisami koncowymi. Tylko dla pasjonatów tego typu kina, reszta wyjdzie zawiedziona.
Tak i po to wlasnie zalozylas nowy login :) ciekawe czyje to zdjecie!
Dzieki bede wiedzial kogo mam szukac :) albo inaczej juz znalazlem :) kolego! dlugo nie musialem sie zastanawiac.
yy nie bardzo rozumiem? jaki związaek maja twoje słowa z filmem ,,Oko", bądź moją osobą?
Film rzeczywiście słabiutki. Pomysł na kulminacyjną scenę z wypadkiem to marna kopia sceny wypadku z "Final Destination" (Oszukać przeznaczenie). Zresztą takich marnych kopii scen z innych filmów mogą kinomanii jeszcze z parę zauważyć. Fabuła marna, brak oryginalności i świeżości. Jednym słowem chłam.
Istnieje jedno proste, niemal 100% kryterium wyznaczające miernotę filmu - emisja reklamy tego filmu w TV.
Dobre filmy grane w kinach nie są reklamowane w TV. Naprawdę nie są. Wystarczająco silną reklamą dla nich są dobre recenzje i opinie widzów i krytyków.
Gdy natomiast film to gniot, jak chociażby "The Eye" (Oko), to wówczas nie ma innej rady na ściągnięcie widzów do kina jak zrobić w miarę dobrą reklamówkę dla takiego gniota by naciągnąć na kupienie biletu na ten film osoby niezorientowane.
Gdy więc widzę iż dystrybutor filmu musi reklamować film w TV, to już niemal z góry wiem, że nie za wiele dobrego się po tym filmie mogę spodziewać.