TVP mnie uraczyła wczoraj tym filmem, coś od początku czułem, że Amerykanie sami by tego nie wymyślili i rzeczywiście, nie myliłem się :)
Jessica oczywiście śliczna jak zwykle, to już plus dla filmu...
Z kolei Meksyk mi nie pasował; tutaj znowu widać, że to jednak nie Azja. Tam wiara w duchy przodków, zmarłych jest bardziej wyczuwalna, tamto społeczeństwo żyje tym. W Stanach niekoniecznie.
Dam póki co 7, ale coś czuję, że po obejrzeniu oryginału ocena poleci. Ostatnio porównywałem "Klątwę" od jankesów do "Klątwy" z Japonii, porównania nie ma, wszystko przemawia za Azjatami.
Cóż, może tym razem będzie inaczej :)
oryginał jest lepszy nie da sie ukryć. scena w windzie bardziej przerażająca, a i w szpitalu mała Ying ying, też inaczej wypada, scena w szpitalu z udziałem małej, jest w oryginale lepsza i chwytająca za gardło, nie wspomne już o końcowej scenie. Ode mnie 6/10. Oko braci Pang jest jednym z niewielu horrorów, które mnie wcisnęły w kinowy fotel.
Już jestem po oryginale.
I co ? No i jestem w kropce.
Większość filmu była dla mnie po prostu nudna, czego o amerykańskim powiedzieć nie mogę. Scena z baru na przykład była dobrze pomyślana w remake'u, ogólnie więcej było strasznych scen, po wyskoczeniu dziecka przez okno bohaterka pierwowzoru idzie do domu a druga jakoś stara się reagować. Do tego Alba była sama w domu przez cały film, jednak samotność potęguje odczucia lęku, zniszczone pomieszczenie wyglądało bardziej przekonująco. W Chinach mamy osobę babci, która od początku chwyta o co chodzi, bodajże sąsiedzi wierzą w to, co minimalizuje odczucie beznadziei. Pojawia się duchowny (pastor?), który tłumaczy, jak sprawa się ma.
Końcowa scena, tak, tutaj oryginał bije na łeb remake. Cukierkowy happy end (wszyscy szczęśliwi, bohaterka ma zdrowe oczy i nie widzi duchów) zastąpiony został wizją przeznaczenia, którego nie sposób pokonać.
Ogólnie skłaniam się do tego, że jednak wbrew moim oczekiwaniom oryginał lepszy nie był, poza kocówką nie zachwycił. Jednak Chiny to nie Japonia, a "Oko" to nie "Klątwa Ju-On".