Nie mogę, po prostu nie mogę przejść do porządku dziennego nad fałszowaniem historii!
Bowiem prawda jest taka, że ci "porządni Niemcy" topili głównie flotę handlową, bezbronną i
niewinną w gruncie rzeczy. W imię jakiejś bzdurnej teorii paranoików hitlerowskich i wbrew
wszelkim prawom, w tym morskiemu i konwencji genewskiej. O ludzkim prawie do życia nie
wspominając...
Nie tylko nie udzielając pomocy rozbitkom, ale wręcz ich mordując z broni pokładowej.
Hańba dla ludzkości i tyle!
Topione, torpedowane okręty pokazywane są jako sonarowy fantom, lub płonący kadłub. Nic o
tragedii, śmierci w płomieniach, poza epizodem - jakby z przypadku.
Przed niszczycielami i korwetami brytyjskim uciekali owi "rycerze bez skazy" z pełnymi portkami.
Ale dopiero wówczas gdy przekonali się, że Anglicy mają środki techniczne do wykrywania łodzi
podwodnych. Co zostało pokazane, tu nie mam pretensji.
I oto kinematografia niemiecka tworzy film, prawda, że sprawnie zrobiony (i tym bardziej
niebezpieczny!) pełen zakłamania... Mało brakuje by odnieść wrażenie, że kapitan po każdej
celnej torpedzie się rozpłacze i zarządzi mszę. Całość zakrawa na kpinę z tragedii. Biedactwa
takie - no musieli mordować!
Nie dziwię się Brytyjczykom, że nie cackali się z załogami U-bootów. Nie dziwię się, że polowali
na nie jak na wściekłe psy. Bo tym tylko byli niemieccy podwodniacy. Nie obrażając psów, które
lubię i cenię - sam mam jednego.
Prawda jest taka, że niemiecka marynarka wojenna była najmniej ubabrana w nazistowskim szambie. Świadczy o tym choćby fakt, że jej głównodowodzący Karl Donitz dostał tylko 10 lat w procesie norymberskim. Załogi U-botów przeważnie walczyły honorowo i dzięki temu też rozbitkowie z niemieckich okrętów podwodnych byli przeważnie dobrze traktowani zarówno po wyłowieniu z morza jak i w obozie jenieckim.
Poza tym, to jest film o osobistym dramacie ludzi, którzy niejednokrotnie wbrew swojej woli zostali wcieleni w machinę wojenną. Wyobraź sobie 20-letniego Johana, prostego młodego chłopa, który nie interesuje się w ogóle polityką. Chcę tylko uprawiać ziemniaki na swoim polu i zabawiać się ze swoją dziewczyną. Zamiast tego jest przymusowo wcielany do marynarki i zamykany w pływającej stalowej puszcze, gdzie ma 75% szans na śmierć. Tak, najwyższy odsetek śmiertelności ze wszystkich niemieckich jednostek biorących udział w 2 wojnie światowej miały załogi U-botów, odsetek ten przebijał nawet front wschodni!
Wojny wywołują przywódcy którzy każą zwykłym ludziom umierać za swoje chore ambicje. Nie ważne, kto wszczyna wojny i dlaczego, tragedia zwykłego żołnierza poborowego jest zawsze taka sama, obojętnie, czy to będzie Niemiec, Polak, Rosjanin, Amerykanin, czy Japończyk. Żaden z nich nie ma prawa wyboru i możliwości decydowania o swoim życiu w takiej sytuacji. Albo zginie na froncie, albo zostanie rozstrzelany za dezercje, a nawet jeśli uda mu się przeżyć, to do końca życia zostanie psychicznym i/lub fizycznym kaleką.