W zasadzie spodziewałem się po tym filmie czegoś więcej. Początek rozbudził apetyty. Kto to widział, aby w Hollywoodzkiej produkcji tak niecukierkowo toczyła się akcja. Niestety, im dalej, tym coraz gorzej. Osoby, które poszukują w filmach spójności i logiki, będą przynajmniej dziwować się w trakcie.. Łapać się za głowę chyba nie można, ale do doskonałości daleko.
Decyzję wojowniczego generała, aby wysłać elitarny oddział bez odpowiedniego rozpoznania (sic!) mogę pojąć. Emocje, kryzysowa sytuacja, okey, argumentację przyjmuję, choć i tak jest mocno naciągana. W końcu siła oddziałów specjalnych polega właśnie na doskonałym rozpoznaniu.
Ale tłum agentów Secret Service wybiegający frontowymi drzwiami z Białego Domu w momencie szturmu z użyciem broni automatycznej? Azjaci idą spokojnie tyralierą kosząc z biodra usańców rodem z Resident Evil i jedynie główny bohater ma na tyle rozumu, aby schować głowę za mur.
No i jeden z elementów fabuły, czyli program Cerberus. Może to przypadkowe spięcie w mózgu, ale pomysł na odpalenie programu w momencie, kiedy głowice atomowe znajdują się w silosach, doprowadzając do zniszczenia Ameryki (dosłownie) od środka wydał mi się skrajnie oczywisty. Tymczasem nikt z rządu zdawał się nie brać tego pod uwagę, a samą możliwość wykonania takiej operacji przyjęli z nieukrywanym niedowierzaniem.
Inna sprawa to złamanie trzeciego kodu. No bez jaj! Największe zabezpieczenia, ścisła tajemnica... i kod zostaje złamany w kilka godzin. Dobra farma komputerów może mieć problem w takim samym czasie złamać zwykłe hasło do skrzynki pocztowej świadomego użytkownika.
Film ogląda się miło i przyjemnie, ale wyżej wymienione elementy psują ogólną ocenę. Daję 6, bo nic specjalnego nie ma, ale na piątkowy wieczór jak znalazł.
PS. Jak na film tej klasy i fakt, że został wyprodukowany w 2013 roku, to efekty specjalne, w szczególności rendery samolotów, wypadły poniżej poziomu.