CGI wygląda dość tanio i tandetnie zważywszy na fakt że w produkcję zaangażowano dosyć
znane twarze i nazwiska Hollywood. Pewnie to na aktorów wydano większą część budżetu.
Produkt końcowy wygląda jak połączenie dzieł ze studia Republic (nuta patriotyczna, odwołanie
do polityki międzynarodowej USA) i Cannon (samotny bohater, którego nie imają się kule
samotnie zwalcza hordy terrorystów). Co do głównego bohatera granego przez Gerarda Butlera
za bazę do postaci uznano pewnie Johna Waynea (oddany patriota, dobry kumpel niemal dla
każdych protagonistów) i Clinta Eastwooda (nie za wiele mówi, działa szybko i dość brutalnie -
scena przesłuchania). Film , który gdyby powstał w latach 80-tych byłby kasowym pewniakiem,
teraz wygląda dosyć naiwnie. Niemal każdy film o tym jak to terroryści uderzają na Biały Dom
pokazuje Secret Service jako totalne łamagi ale ten pokazał Ich jako TOTALNE. Scena w której
otwarto ogień w stronę drzwi i jeden po drugim agenci wyłażą pod ogień, to jedna gigantyczna
wpadka scenarzystów, Secret Service pokazano jako tępe "mięso armatnie" które ładuje się pod
lufy i działa tak chaotycznie że aż dziw że wcześniej nikt nie przejął Białego Domu. Najlepsza jest
jednak postać Gerarda Butlera, którego kule się nie imają i sam włazi pod ostrzał bez żadnego
zabezpieczenia a mieni się komandosem, no nie wiem. Ogląda się to dzieło dosyć dobrze.
Polecam wszystkim fanatykom sensacyjnych produkcji ze studia Cannon.