Olimp w ogniu

Olympus Has Fallen
2013
6,5 76 tys. ocen
6,5 10 1 76070
5,2 23 krytyków
Olimp w ogniu
powrót do forum filmu Olimp w ogniu

Biały Dom - oczko w głowie Amerykanów, siedziba ich prezydenta, symbol władzy i porządku, do spółki z łopoczącą flagą bodaj najbardziej patetyczny i ograny obraz umieszczany w dziesiątkach filmów, ale też przede wszystkim ponoć najlepiej strzeżona rządowa placówka chroniąca głowę jednego z największych mocarstw świata. I oto nadarza się wspaniała okazja do obejrzenia jej w ruinie.

"Olimp w ogniu" to tylko (i aż!) kolejny sensacyjny film oferujący nam fabułę o odbijaniu oblężonego budynku. Trzeba jednak przyznać, że i budynek to nie byle jaki a i terrorystów do partaczy raczej ciężko zaliczyć. Dzięki temu właściwą akcję filmu zacznie widowiskowa kilku- czy kilkunastominutowa scena szturmu na tytułowy "Olimp" (w Ameryce obywatele najwidoczniej nie wybierają prezydenta, lecz bogów) z wykorzystaniem całej masy broni, sprzętu i ludzi podczas której trup ściele się dość gęsto. Poza tym jest jeszcze jedna scena z helikopterami, kilka ciekawych zwrotów akcji oraz skośnoocy terroryści nie mający respektu ani wobec władzy, ani wobec kobiet, a to w prostej linii przekłada się na całkiem absorbujący seans.

Wiele obaw miałem wobec obsady. Butler oczywiście Willisa nie zastąpi. Jego postać wydaje się poważniejsza, do połowy filmu praktycznie nic nie zwiastuje że z jego ust padnie choćby jeden żarcik, ale potem się już rozkręca (chociaż nadal brak mu dystansu Willisa ze "Szklanej pułapki"). W scenach akcji radzi sobie dobrze, chociaż wymiany ciosów akurat często bywają niezbyt czytelne. Freeman gra jak Freeman - porządnie i zawsze miło go zobaczyć. Cieszę się również z epizodów Ashley Judd i Radhy Mitchell - zawsze je chciałem zobaczyć na dużym ekranie. Rick Yune jako terrorysta trzymający świat w garści również wypada dobrze. Eckharta jako prezydenta też można zaakceptować. Największą skazą filmu jest Dylan McDermott grający Forbesa - jego postać i wszystkie wątki z nią związane składają się z samych klisz, a jego oblicze przez większość filmu pozostaje wolne od emocji. Ciężko uwierzyć w samą postać, a aktor jej nie dodał ani grama charyzmy.

"Olimp w ogniu" w ogóle zawiera sporo utartych klisz. Część z nich została tu dość zręcznie użyta jako gagi, ale część po prostu próbuje kleić fabułę. Wspomniana postać Forbesa to zbiór klisz, który czasem aż trzeszczy (ostatnia rozmowa z Mikiem). Podczas seansu przedpremierowego sala dość często się śmiała - w połowie przypadków z autentycznie zabawnych tekstów, jednak czasami także z powodu zbyt naciąganych lub wtórnych motywów.

Strona techniczna filmu jest porządna. Nie działa ani na jego niekorzyść, ani też nie uszlachetnia go. Zdjęcia są poprawne, muzyka dobrze komponuje się ze scenami, efekty pirotechniczne dobre, a komputerowe (chociaż nie błyszczą) nie rażą specjalnie. Szkoda tylko nieco nieczytelnych bójek - ubrani w ciemne kolory bohaterowie biją się w ciemnych, niedoświetlonych pomieszczeniach.

"Olimp w ogniu" to przyjemne kino sensacyjne. Zaczyna się z przytupem, absorbuje uwagę, dostarcza i napięcia i humoru. Nie ma tak charyzmatycznych bohaterów jak "Zabójcze bronie", czy "Szklane pułapki", ma sporo klisz i zrozumiałego, acz niezbyt pożądanego patosu ma odrobinę za dużo, ale również potrafi dostarczyć niezłej rozrywki.
2-3/5