Dałbym nawet 8 za aktora i nawet niezły scenariusz, jak na dość niewdzięczny temat - atak na biały dom już na dzień dobry włącza ostrzeżenie, że będzie gniot :)
3/4 filmu nawet mi się podobało, oglądało się przyjemnie i z zaciekawieniem. Kilka fajnych pomysłów i kilka przegięć, ale ten gatunek kina tak ma i trzeba to przeboleć. Nie będę tu się rozpisywał o tym co moim zdaniem było nie dopracowane, bo to według mnie szczegóły, na które można przymknąć oko (np. sparing prezydenta bez kasku tuż przed uroczystą kolacją? ze śliwą pod okiem wyglądałby co najmniej dziwnie:)
Pierwsze oznaki to przesadny patos i bohaterstwo otoczenia prezydenta. Sceny przesadzone i kiepsko zaplanowane. Najgorsze jest to że już tu zaczyna szwankować logika. Najpierw prezydent każe wyjawić hasło, aby ratować życie swoich współtowarzyszy, z przeświadczeniem, że sam go nie zdradzi, ale w gruncie rzeczy można przecież zagrozić prezydentowi, ze się zabije wszystkich w pokoju, jak nie wyda hasła? Więc jaki tu sens? Jakby zginął jeden to byłoby po problemie, a stawka w końcu spora. Wyciąganie hasła na raty? też bezsensu. No ale ok. Było minęło i jest ok. Jeszcze nie jest źle. Następnie mamy złego i głupiego generała, który nagle wie lepiej co się dzieje i nie wiadomo dlaczego nagle mu się spieszy do ataku (nie poczeka nawet minuty na rozpoznanie). Następnie mamy super tajną broń w rękach terrorystów, kupioną pewnie na ebayu, która okazuje się niczym szczególnym - ot, taki tam sprzężone szybkostrzelne działko, które nie potrafi sobie zbytnio poradzić z 6 śmigłowcami wystawionymi na talerzu (rzeczywiście super tajna broń - heh). No ale ok. wciąż nie jest tragicznie. Końcówka może wszystko uratować, ale nie... Pomijając kolejne sceny, mamy naglę cały ciąg bezsensownych wydarzeń. Po "śmierci" prezydenta, nikt nie wpada na pomysł natychmiastowego zaprzestania ewakuacji wojsk z Korei, nikt nie wpada na pomysł aby zacząć szturm bunkra, zwłaszcza w kontekście uruchomienia cybera (czy jak ten system się zwał). No jaja. Nasz superbohater sam wkracza do bunkra aby samotnie, koniecznie w walce wręcz, rozprawić się ze złoczyńcą. Reszta ludzi śpi na zewnątrz choć już nie ma powodu aby tam tkwić - zakładnicy nie żyją. Sam system (cyber) to też jakiś śmieszny wymysł. Mając dwa kody potrzeba góra kilku dni aby go złamać (to po cholerę trzy kody?), da się go wyłączyć tylko w jednym miejscu i to wcale nie najbezpieczniejszym. Nikt nie przewidział, że może wysadzić całe USA i do tego nie niszczy głowic tylko je detonuje LOL. No to jazda - jak będzie za blisko celu to i tak go zmiecie (wybuch nuklearny), a przecież wystarczyło by uszkodzić głowicę i rakieta spadnie jak kamień bez wybuchu. Głowica termojądrowa to nie butla z gazem i wbrew pozorom (chyba tylko pozorom scenarzysty), nie wybuchnie po przestrzeleniu pociskiem. Co najwyżej możemy ją zepsuć :D. Na koniec dostajemy pokaźną dawkę patosu i propagandy... Mimo to i tak daje mu 6 bo "niezły" to całkiem uczciwa ocena. Mimo tych denerwujących braków logicznych film się ogląda naprawdę przyjemnie, a to w sumie dla mnie jest najważniejsze - brak zachwytu, ale nie mam uczucia zmarnowanego wieczoru.
amen !
nic dodać nic ująć, uwielbiam jak w takich filmach amerykanie przedkładają życie prezydenta nad życie milionów ludzi,
swoją drogą czemu syn prezydenta był 100 metrów od białego domu ? na tym polegało zabezpieczenie go ?
film typowy na sobotni wieczór, najlepiej wyłączyć myślenie w trakcie oglądania.