Od czego by tu zacząć... Boże kochany.
Ok zacznę może od tego, że nie pojmuję idei robienia niskobudżetowych filmów wojennych z gównianą obsadą. Ja rozumiem że Dolph bierze wszystko, ale myślałem że Grillo coś tam jednak gra.
Ok to enumeratywnie
Cgi na poziomie gier komputerowych z lat 90
Dźwięk się krzaczy ale może tylko w wersji Polskiej
Fabuła idiotyczna nie mająca nic wspólnego z nawet jakimkolwiek planem.
W tym filmie zawiodły nawet rekwizyty
Grillo bawi się przy gównianym stole wojennym tanimi modelami do sklejania, które nie trzymają skali. Dolph chleje whisky na umór niczym rasowy szwabski oficer i wymachuje brytyjskim pistolecikiem dla bab zamiast lugerem.
Muzyka totalnie randomowa typowy wojenny patos pewnie ukradli ją komuś.
Bomby głębinowe ukradzione z filmu battleship bitwa o ziemie.
Idiotyzmy i nielogiczności w stylu "potrzebujemy 6 godzin by ustawić wyrzutnie pracujcie na zmiany by było szybciej" by 5 minut później wynurzyć się z gracją i załadować w pełni zautomatyzowaną wyrzutnie...
Dialogi tak debilne, że aż się oplułem.
Ale najlepsze zostawiłem na koniec - w pełni czarna załoga niszczyciela z dowódcą postać fikcyjna hahahahaha nie no z tym to już tak przegięli, że aż mnie to zainspirowało do tak długiego wywodu. Omijać to gówno szkoda waszych dwóch godzin kochani