Prawdopodobnie przez mierną kreację Afflecka. Nie od dziś wiadomo że aktor z niego słaby, za to
jako reżyser całkiem dobrze mu idzie, chyba nie powinien obsadzać siebie w głównej roli.
Zgadzam się w 100%, tyle, że nie chodzi mi o jego mierną rolę a raczej o to, że w ogóle się pojawił. Gdyby nie on (zbyt nowoczesny mimo przebrania), niemal uwierzyłbym, że to obraz, który powstał na początku lat osiemdziesiątych.
Niemniej, jeżeli jest w stanie tworzyć takie filmy, to ja jestem za porzuceniem przez niego aktorstwa. Może jakaś petycja? :)
Pewnie tnie koszty. Argo miało budżet 44 mln $ , zatrudnienie głośnego nazwiska jak jego, ale bardziej utalentowanego aktorsko zbytnio nadwyrężyło by budżet. W Town jeszcze jakoś zagrał, ale w Argo tylko go uratowało, że "schował" się za brodą.
Ja miałam straszny niedosyt tych "ról" w które wcielali się odbijani zakładnicy... Tak sobie myślę, że jeśli oni się tak zachowywali, to rzeczywiście było to mało wiarygodne i miało niewielkie szanse na powodzenie. Np. ich spacer po ulicach Teheranu - nie prowadzili żadnych rozmów, zapisków... Byli po prostu sparaliżowani. Scena tłumaczenia filmu na lotnisku strażnikom była za to świetna. I tak samo denerwowala mnie non stop jedna mina Afflecka. Dobry film, ale dłużyzn nie dało się nie zauważyć. Dałam 7 za Cranstona, bo go uwielbiam. No i świetna charakteryzacja aktorów do pierwowzorów;)
głównie przez drewnianego Afflecka, widać było ból na jego twarzy kiedy usiłuje wykrzesać pół miny więcej
Dokładnie, gdyby nie broda byłaby kaszana straszna, ale mimo to wydawało się jakby go czasami we ogóle nie było we filmie, mimo iż jest głównym bohaterem. A kogo byście obstawiali w roli zamiast niego?