Olbrzymi potencjał tej historii został zmarnowany przez to, że Affleck koniecznie chciał postawić siebie w roli bohatera. Ta pompatyczność Amerykanów za wszelką cenę starających się podkreślić amerykańską odwagę swoich "synów" to naprawdę żenada. Na miejscu Tony`ego Mendeza byłabym tym zażenowana. A przecież wystarczyło tylko to, że podjął taką decyzję - juz to było wielkim bohaterstwem, nie wiem po co sztucznie dokoła tego robić otoczkę.