Przerost formy nad treścią. Niby tego drugiego nie ma nigdy za wiele u Bavy, ale tutaj scenariusz wydal mi się aż za bardzo niesamowity i nieudolnie naśladujący hammerowskie produkcje. W dodatku pomysł by całą intrygę, toczącą się przez 30 lat, rozstrzygnąc jednej, niekończącej się nocy był dośc dziwny.
Żeby jednak nie było- doceniam stronę techniczną tego horroru. Bava jak nikt operuje kolorami i klimatem. Jak zwykle, ciarki człowieka przechodzą gdy widzi spowite mgłą, oświetlone czerwienią ulice, w których wydaje się ktoś czaic. Do tego pięknie skadrowane wnętrza i upiorna, organowa muzyka. Grozy tutaj nie brakuje. Wizualnie zadbano o każdy szczegół.
Sceny senne są rozegrane genialnie. Odrealnione obrazy nakładają się na siebie i zacierają granicę między rzeczywistością. Brawa należą się także charakteryzacji upiornej Melissy, której pojawienie się na bank wywoływało krzyk w sali kinowej. Widac że ekipa włożyła serce w przygotowywanie tych momentów.
Gorzej że niestety prócz pięknych kadrów wiele tu nie uświadczymy. Historia to, jakich wiele w horrorach tamtych lat. Do tego zakończenie przynosi spory zawód. Fani reżysera pewnie się nie zawiodą... Patrząc na jego filmy z tamtego okresu, ma się jednak wrażenie że stac go na więcej.