Natomiast Non Fiction to zdecydowanie majstersztyk opowieści kinowej. Świetnie stworzeni bohaterowie, chyba nigdzie do tej pory nie widziałem tak świetnego przedstawienia kliku osób, z zupełnie różnych grup społecznych i całkowicie różnych osobowości.
W końcu zrozumiałem jak funkcjonuje społeczeństwo amerykańskie i jego klasa średnia (choć nie tylko oczywiście) - wydaje mi się że American Beauty to w porównaniu z tym filmem bardzo powierzchowne i pretensjonalne ujęcie podobnego tematu.
Poza tym konstrukcja drugiej noweli zakrawa również o genialność. Film o tworzeniu fimu, a film tworzony staje się jednocześnie częścią fimu właściwego... Coś w rodzaju powieści szkatułkowej?
I tak naprawdę jeszcze wiele rzeczy wartych zauważaenia: dążenie do sławy, sukcesu, bierność, wycofywanie nie z wyścigu szczurów, układy, korupcja, dysfunkcjonalność rodziny, fałszywe maski, wykorzystywanie ludzi, nierówności społeczne, amerykańskie wychowanie, egoizm...
A Tadeusz Sobolewski powiedział że nie lubi tego filmu...
pewnie miał zagrać w nim ale nie wygrał castingu ;-)
Ciekawe, za co pan Sobolewski nie lubi tego filmu?
P.S. Mozna gdzies przeczytac opinie Pana Sobolewskiego?
Jak dla mnie to jednak Fiction było lepsze, ciekawsze.
Co do opini Tadka Sobolewskiego to pochodzi ona z rozmowy z Grażynką T. w trakcie dyskusji przed wyświetleniem filmu w Kocham Kino. Nie wiem co dokładnie Tadeusz Sobolewski miał na myśli, być może chodziło mu o to że film ten był dla niego w pewien sposób "niesmaczny", za mocny czy za ostry. Ale tak jak pisze trzeba by sie go dokładnie zapytać o czym myślał. Pozdrawiam
Moim zdaniem film jest bardzo pesymistyczny, praktycznie żadnych pozytywów, tak jak to jest chyba i w innych filmach Solondza. Wydaje się, że Solondz w ogóle nie ceni duchowości, postrzegając człowieka bardzo fizycznie zdeterminowanego, przez swoją seksualność na przykład, a duchowość wydaje się tylko ucieczką słabych osobowości przed światem, któremu nie są w stanie sprostać. Może tego pan T. Sobolewski nie lubi?
O jaką duchowość Ci chodzi? Żadnej w filmie nie znalazłem.
Tak naprędce, związek Vi z Marcusem, czy to miłość, czy ucieczka, schronienie? To, co inni często gloryfikują, miłość, religijność, wrażliwość, Solondz jakby rozkłada na elementy pierwsze i pozbawia wartości. Realacje między członkami rodziny w Non Fiction - daleko tu od ciepłego wizerunku.
Przeciez jego filmy az przeszyte sa emocjami. Ten wszechobecny smutek w ktorym tli sie jednak iskierka dziecinnej nadzieji, ze w koncu ta bajka i tak sie dobrze skonczy, musi... I z drugiej strony milczaca zgoda czlowieka ktory poddal sie nurtowi zdarzen i juz przestal walczyc. Kazdy z bohaterow ukrywa jednak sprzecznosci ktore w nim walcza, zamyka je w sobie, innym pozostawiajac tylko apatie. Solondz pokazuje tych wszystkich przegranych i samotnych dziwakow z duza delikatnoscia, nie potepia ich, choc tez nie pochwala. Pozostawia nam ocene.
najlepsze jak mu pozwolil ssac fiuta!