Niemal przeszedł mi kolo nosa, bo zapomnialem o nocnej emisji i właczyłem tv "w trakcie", totez spory fragment pierwszej fabuły mi uciekł.
Ale to, co zobaczyłem, bylo godne niedospanej nocy.
Solondz w swoim filmie demistyfikuje "political corectness" i pokazuje nicośc ukrytą pod pozorami przyzwoitości, rodziny, małzeństwa. Pokazuje, ze tzw "wartości" to jedynie podporka do zdobycia i utzrmania pozycji, wladzy, pieniedzy. W tym filmie brak bohaterów, których moglibysmy polubić, z którymi moglibysmy się utozsamić. Wszyscy sa miałcy, niepełni, wydrązeni i drązeni przez fobie, słabości, plaskie tesknoty.
Solnodz pozwala wybrzmiec scenom, nie spieszy sie ze zmianami ujęć, pozwala widzowi wgyźć się w maski bohaterów, poczuć dogłebnie ich bylejakość. Śmiech, jesli ktoś śmiał się z poczatku, zamiera na ustach. Przenicowany bogaterowie niczym zombie żywiący sie pulpowymi mitologiami ...
Jeden fragment mnie zmroził: pod koniec, gdy gosposia przychodzi aby zabić - przedtem jest scena, kiedy najmłodszy syn przychodzi do łózka rodziców. On nie moze spać, czegoś się boi, oni przyjmuja go z miłościa i ciepłem (w tym momencie pamietalem o hipnozie, ktorej poddano ojca). Ale potem, gdy juz wiemy o smierci rodziny ,ta scena wraca w pamięci i odczytuję ja inaczej: nie jako kolejny przykład manipulacji syna wzgledem rodziców, ale bodaj jedyna (?) prawdziwy moment autentycznej bliskosci i serdeczności. Ci ludzi potrafia tylko grac, udawac, zmieniac maski, ale ta scena pokazuje (moim zdaniem) ze tlą sie w nich skrywane, głeboko ukryte pokłady prawdziwych uczuc.
Po "Happiness", który był dla mnie lekkim rozczarowaniem, "Opowiadanie" jest zaskakujacomocnym i przekonujacym obrazewm.