Bo wiele pozostąłych filmów jakoś niezbyt podbiły serca publiczności. Na przykład "Złoty kompas". Efekty dobre, ale film nie najlepszy.
Aha, myślałam że to coś co znam. I przypomniało mi się, że chciałabym jeszcze przeczytać "Listy" Tolkiena... ehh ;)
Czy to ta znana koresponedencja między nim a Lewisem?
Ja oprócz literatury fantasy, jakiś czas temu dalej czytałem "Ojca chrzestnego".
Nie tylko z Lewisem, ale także z jego synami i córką (Tolkiena oczywiście), no i innymi ludźmi.
Nadal nie obejrzałam Ojca chrzestnego...
Kilka miesięcy temu wypytywałam w bibliotece o książkę "Zew krwi" Londona, z chęcią przeczytałabym, mimo że w szkole była to moja lektura. Szkoda, że dopiero po latach zaczynam doceniać takie książki...
DLa mnie dobrą lekturą są "Niemcy" Kruczkowskiego. To ciekawe doświadczenie, spojrzeć po raz pierwszy na II wojnę światową od strony Niemców. Chętnie obejrzałbym też film będący ekranizacją tego dramatu.
Inna dawan lektura, po ktorą później sam sięgnąłem, to "Dywizjon 303". Wieść gminna niesie, że mają o tym zrobvić film. Pytanie tylko, po co pchać się w kolejną klapę?
Nie jeszcze nie było filmu o polskich lotnikach w pełnym tego słowa znaczeniu. Wprawdzie był jakiś film o jednym lotniku "Historia jednego myśliwca" z Boguszem Bilewskim w roli głównej, ale obecnie to już zapomniana pozycja. Walki powietrzne - wyłacznie zdjecia archiwalne. W roli brytyjskiego spitfire'a radziecki jak-9.
Mogliby nakręcić jakiś polski melodramat z lotnictwem w tle. Nie tylko film o samych lotnikach w Wielkiej Brytanii.
A to co chcą zrobić, to będzie klapa. Wiem to już teraz, bo z tych hilmów historycznych tylko "Katyń" odniósł sukces. Po prostu polskie produkcje z gatunku innego niż komedia romantyczna nie mają wzięcia...
Ale śmieszne to było xD
Polskie kino będzie marne, jak stale będą kręcić komedie, nie zawsze romantyczne...
już jest marne. Wszelkie próby wyrwania się poza komedie romantyczne kończą się katastrofą. Żeby daleko nie szukać: ostatnia "Bitwa" Jerzego Hoffmana. Miał byc triumf, była klapa.
I w ogóle mam wrażenie, że te nowsze polskie filmy są przyjmowane bardziej negatywnie niż pozytywnie, w porównaniu do tych starszych.
To prawda. I zmieniło się też postrzeganie filmów. Od lat 90ych widz zdecydowanie woli towar zagraniczny. Przyznam, że dla mnie słyszeć w kinie z ekranu polski język brzmi dziwnie egzotycznie. Bardziej niż przy jakimkolwiek innym języku.
Wiem coś o tym. Czasem jak w tv włączam jakiś kanał i leci akurat polski film, to z początku tego nie zauważam i mimowolnie czekam na dźwięk lektora :P Dopiero potem słyszę, że aktorzy mówią po polsku... lol To bierze się stąd, iż oglądam dużo więcej filmów zagranicznych, przeważnie anglojęzycznych.
W ponad dziewięćdziesięciu procentach anglojęzycznych. Gdy jest tłumaczenie, za Chiny nie mogę się skupić na oryginalnym tekście. skupiam się na tłumaczeniu. Lektorze lub napisach. Dla mnie dobry spoósb na oglądanie i naukę języka to oglądnaie bez tłumaczenia. Można przy tym tyle słów i zwrótów wyłapać...
O tak, ale mi lepiej ogląda się z angielskimi napisami, wtedy słyszysz i czytasz to co mówią aktorzy. Kilka razy już w ten sposób ogladałam filmy. Czasem trzeba było sprawdzić w słowniku jakieś słowo, a to później zapada w pamięć, co jest plusem.
Dobre jest też regularne korzystanie z anglojęzycznych stron, forów itp.
Te angielskie napisy w anglojęzycznym filmie to naprawdę świetny patent. To tak ułatwia naukę języka.
Szczególnie tym, którzy wolą czytać niż słuchać. Czyli np. mi ;] Od prawie półtora roku wchodzę na oficjalną stronę pewnych książek, i forum, na którym czytam i pisze wyłącznie po angielsku. W szkole miałam ten przedmiot tylko 3 lata, no i teraz mijają już 2 lata jak się go nie uczę. I gdyby nie to forum, to raczej kiepsko byłoby z moim angielskim, sporo bym zapomniała. A tak, to się dużo podszkoliłam :)
Tak więc, nie tylko filmy są dobre do nauki języka.
Ja cały czas się uczę oglądając filmy bez tłumaczenia. łapie się w ten sposób zwroty i szyk wyrazów.
Swego czasu chciałem tylko po angielsku ogladać...
Jakiś czas temu obejrząłem "Allo, allo" bez tłumaczenia. Przyznam, że dopiero wtedy w pełni zrozumiałem sens Crabtree'ego. Na przykład "I was passing your cafe" w jego wersji to będzie "I was pissing your coffee".
Po polsku też brzmi to śmiesznie. Na przykład: "Czy mi się wydoje, czy wy obrybiocie bonk?", "Tak! Obrybiomy bonk!". :D
Jak to Rene raz wytłumaczył jego francuski pewnemu Niemcowi: "Pochodzi z gór". :D
Apropos "Allo, allo", widziałaś może "The return of Allo allo"? Fajne było jak Rene myślał nad tytułem dla swoich wspomnień. "To co zrobiłem dla Francji". a w podtytule "...czyli to, czego nie robiłem dla Francji". :D
A z innej beczki, na którym runie "Kalevali" jesteś?
Przy tym samym od około półtora miesiąca, czyli chyba 17 albo 18 ;p A ty jak tam?
Cóż, po prostu to mój wielki zapał do czytania e-booka.
ja ostatnio przeczytałem dwudzieste dziewiąte runo.
A ksiązek na komputerze nie lubię. Sama obecność monitora rozprasza mnie.
Tłumacz: Litwinowicz. Zdaje się że Jerzy.
Na razie jeszcze mi się podoba. Ale czy do końca to doczytam to nie wiem. Na razie przeczytałem gdzieś 2/3 "Kalevali".
Skoro przeczytałeś 30 run, to jesteś już za połową, bo jest w sumie 50 run.
A nie czasem Jerzy Litwiniuk? teraz czytam jego przekład, a wcześniej czytałam do którejś runy tłumaczenie Józefa Ozgi Michalskiego.
Pewnie nie nadrobię tego tak szybko, szkoda. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się kończy, cała Kalevala. ;)
Ja czytam kolejne runy, mając nadzieję, ze w końcu doszedłem do tych mówiących o wyprawie po Sampo.
Swego czasu dużo czytałem o poszczególnych krajach europejskich. Ale najlepszy sposób by je dobrze poznać, to być w nich. oddychać tamtejszym powietrzem. MIeszkać tam. Tylko tak można naprawdę się dowiedzieć, ajki klimat panuje na przykład w Szkocji, Irlandii czy Finlandii.
Nic nie daje tego bardziej niż odczucie tego na własnej skórze. Jednak czasem oglądając zdjęcia też w pewnym stopniu czuje się klimat owego miejsca.
Jak się gdzieś pobędzie dłużej niż parę dni i zagłębi w miejsce, to można powiedzieć, że się coś wie o tym miejscu. I jeszcze dobrze jest pogadać z ludźmi, to się poznaje region od tej strony.
Ale ludzie, którzy tak dobrze piszą o jakichś regionach geograficznych, to są osoby, które długo tam byly. Podróżnicy. Czuły dany kraj na swoim ciele.
I mogą o tym pisać w swoich książkach.
Mowa o podróżach, ja z chęcią bym sobie gdzieś we wakacje pojechała. Gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam. Czyli lista dłuuuga. ;p kurcze, chociaż pojechałabym w Polsce gdzieś na wypoczynek, trochę rekreacji itp.
Ja jeśli miałbm gdzieś jechać, to akurat chciałbym przy okazji poznać dany kraj. Gdybym mógł to bym poznał Wielką Brytanię, Irlandię, Finlandię, Czechy, Słowację, Węgry i wiele innych miejsc. Kiedyś to nawet chciałem zobaczyć Indie.
Przy czym najbardziej mnie ciekawi geografia i klimat danego kraju. I jego specyfika.
Apropos Szkocji, wiesz, że obecna forma kiltu ma dopiero dwieście lat z kawałkiem?
Obecna, to znaczy...?
Na którejś premierze Władcy Pierścieni (nie pamiętam jakiej części) Billy Boyd przyszedł w szkockiej spódnicy xD
Ten strój szkockiego górala zmieniał się na przestrzeni wieków. Najpierw była długa przepasana koszula koszula i pled. Potem pojawiła się długa spódnica, która noszono z pledem. A na przęłomie osiemnastego i dziewiętnastgo wieku pojawiła się obecna forma zwana feile-beag, czyli "mały kilt". a powstala ona kiedy przemysł brytyjski powstawął i pjawiło się zapotrzebowanie na wygodniejsze stroje dla szkockich robotników.
A Billy Boyd jest Szkotem, który podobno z dumą i chęcią demostruje swoją szkockość. Ciekawe czy popiera SNP Alexa Salmonda? Rozumiesz, co mam na myśli?
Wiele wsakzuje na to, że będziemy oglądać koniec Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Jeśli nacjonaliści wygrają w referendum niepodległościowym, to będzie tylko kwestia czasu, aż rządząca Walią Plaid Cymru wystąpi z podobnym pomysłem. A Irlandia Północna, albo stanie się niezależnym państwem, albo dojdzie do zjednoczenia z Poblacht na hÉireann. Rozumiesz?
Niektórzy mówią, że Anglików, Szkotów i Walijczyków razem już trzyma tylko autorytet królowej. Jeśli rzeczywiście tak jest, to Karolek raczej nie pomoże utrzymaniu unii...
A Szkocja podobno chciała się odłączyć od Wielkiej Brytanii, jakiś czas temu coś czytałam na ten temat...
Nacjonaliści szkoccy Alexa Salmonda chcą tego referendum w 2014. W Sześćsetną rocznicę bitwy pod Bannockburn. Dla Szkotów Bannockburn to jak dla nas Grunwald. To znaczy takie ważne znaczenie w dziejach. Liczą, że Szkotom udzieli się nastrój tej rocznicy i opowiedzą się za secesją.
A nastroje niepodległościowe zawsze odżywały w sytuacjach kryzysowych. Tak było między innymi w czasie wielkiego kryzysu światowego przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.
Ale z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia, Szkoci więcej zyskali na unii z południowymi sąsiadami niż stracili. Stali się obywatelami silnego gospodarczo, politycznie i militarnie państwa. Pomijając fakt, że zamożniejsi Anglicy zawsze patrzyli na nich z góry. Jak na takich dzikich brudasów z północy, na których ciągle trzeba kłaść fundusze...
Ale przy tym szkoccy żołnierze odegrali niebagatelną rolę w walkach toczonych przez Imperium Brytyjskie. Walczyli na kontynencie amerykańskim, w Afryce i w Indiach. I oczywiście w obu wojnach światowych.
A kiedy powstawało Zjednoczone Królestwo, Anglicy nie zlikiwidowali miejscowego Kościoła kalwińskiego. Czyli praktycznie mieli wszystko, czego im było trzeba...
Ale jednak chcą być odrębnym państwem. W sumie to do niedawna nie wiedziałam że przeszkadza im należenie do Wielkiej Brytanii.
To mi przypomina jak niedawno też czytałam coś o "języku" śląskim, uważanym przez niektórych nie za gwarę, tylko normalny język regionalny.
Co do Ślązaków, to ja to bym uznał za gwarę, czy dialekt. Nie odrębny język. Prędzej Kaszubów i ich język można uznać za coś odrębnego. Tak myślę.
A co do tego czy coś przeszkadza, to każde państwo wielonarodowe ma swoich przeciwników wśród swoich obywateli. A nacjonaliści - wiadomo. Motto każdego nacjonalisty to "niepodległość, choćby nie wiem jakim kosztem". Dla każdego nacjonalisty, związek z jakimkolwiek innym narodem to bluźnierstwo. Tym bardziej, jeżeli ten drugi naród ma dominującą pozycję. W tym przypadku liczą na petrodolary z Morza Północnego.
Ale jeżeli dojdzie do rozpadu Zjednoczonego Królestwa, zniknie trzeci najważniejszy gracz na europejskiej scenie politycznej... W tej chwili trzy najważniejsze państwa UE to Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Gdy trzecie z nich zniknie, nikt go nie zastąpi. Z silnego państwa pozostanie zbiór niewielkich państw na Wyspach Brytyjskich. W końcu jak taka niewielka Anglia czy Szkocja czy Walia miałyby znaczyć wobec wspomnianych już krajów?
Brytyjczykom zazdroszczę tego, że potrafili zbudować wielonarodowe państwo i je utrzymać. Szkoda że się to nie udało w danwej Polsce. Bylibyśmy wtedy jakkolwiek silniejsi pod każdym względem niż jestemy w rzeczywistości.
Możliwe, chociaż nie dowiemy się co by było gdyby ;)
Odnoście kaszubskiego, to wydaje mi się, że on jako jedyny figuruje jako odrębny język regionalny, a pozostałe, np. śląski to tylko gwary. A w ogóle mam niedaleko do Kaszub, chociaz rzadko jeżdżę w tamte strony.
I sorry za nieodpisywanie tak długo, ale jakoś tak nie chciało mi się logować na filmweb... ;]
Dziwiłem się, że coś długo tak tu cicho.
Ja nie byłem na Kaszubach, ale parę razy w poważnej prasie były artykuły o sh języku. Mam wrażenie, że to nie było po polsku. Nawet ktoś stwierdził, że jakby dzisiaj żyli Wieleci (słowiańskie plemię z dzisiejszych północno-wschodnich Niemiec) to Kaszubi bez problemu by się z nimi dogadali. artykuł był zatytułowany "Nowy naród RP: Kaszubi".
Jak jeszcze posłucham tej gwary ze wschodniej Polski, to mam wrażenie, jakby ona garściami czeprała z tych wschodniosłowiańskich języków, tzn. rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego.