Bardzo, bardzo dobry. Do ideału brakowało mi bardziej zrozumiałej dla mnie narracji, trochę się gubiłem i brakowało mi kilku szczegółów - ale to już chyba wina po mojej stronie. Trudno powiedzieć.
Co dla Ciebie było niezrozumiałego w użytym w filmie sposobie narracji? Pytam bez cienia złośliwości, po prostu to kolejny już raz gdy spotykam się z tym argumentem i zacząłem się zastanawiać na czym może tu polegać problem. Chodzi o zbyt dużą Twoim zdaniem liczbę wątków albo postaci, fakt splecenia kilku linii czasowych czy jeszcze coś innego? Pytam też dlatego, że dla mnie narracyjnie wszystko było klarowne i myślałem (ba, byłem pewien), że to jeden z tych filmów przy których nie da się pogubić. Wychodzi na to że byłem w błędzie (tym bardziej, że na filmy każdy patrzy indywidualnie) i bardzo chętnie dowiem się gdzie leży problem.
Nie jestem autorem wątku, ale chętnie podpisze się pod jego słowami.
Dla mnie:
1. Trzy linie czasowe - pierwsza dość jasna, opisuje życie głównego bohatera. Kolejne dwie zrozumiałem dość późno, nie rozumiałem co dokładnie oglądam, kiedy miało to miejsce (w filmie nie było podanych lat), kim są ludzie na przesłuchaniach i często o czym opowiadają, a to w dużej mierze zasługa punktu 2.
2. Nagromadzenie nazwisk, zbyt duża liczba postaci. Nie dosyć że sam film obfitował w dużą liczbę bohaterów pobocznych, epizodycznych, to często ich nazwiska padały w filmie w tak wyrywkowy sposób, że ciężko je było powiązać z twarzami. W pewnym momencie wypytywali Oppenheimera o jakiegoś szpiega i gdy na chwilę straciłem wątek to już nie byłem w stanie go odzyskać.
Staram się być czujny i oglądać film z uwagą, ale tutaj było ciężko. Cały film najlepiej rozjaśnił się później, gdy zrozumiałem intencje Straussa i cele przesłuchań, które też nie były klarowne przez większość filmu. Wydaje mi się, że narrację można było zbudować lepiej, ale reżyser nie mógł się powstrzymać przed zrobieniem filmu tak, aby nie było łatwo :D
Żałuję, że nie poczytałem trochę przed seansem, ale z drugiej strony to miał być film biograficzny, więc zakładałem że on najlepiej wyjaśni mi historia ojca bomby atomowej.
Kiedyś obejrzę pewnie jeszcze raz i może będzie lepiej.
Z nazwiskami i twarzami nie miałem żadnego problemu, ale generalnie przy filmach i serialach (nawet jakichś wielosezonowych tasiemcach) nigdy nie mam kłopotu z szybkim załapaniem kto jest kim i pewnie właśnie to jest kluczowe dla naszej rozbieżności. Ale faktycznie, było tych nazwisk i postaci sporo, często wrzucanych dosłownie na moment i patrząc z Twojego punktu widzenia jestem teraz w stanie zrozumieć problem i swego rodzaju reakcję łańcuchową jaka tu powstaje:
Pojawiająca się na moment osoba, której ktoś nie wyłapie -> Historia toczy się dalej bez udziału tej postaci -> Nolan wraca do niej za kilkadziesiąt minut -> „WTF, kto to jest?” -> Wątek traci sens
Co do linii czasowych, to tak jak piszesz – drugi punkt Twojego posta bezpośrednio wpływa na punkt pierwszy, więc siłą rzeczy u mnie problem nie mógł zaistnieć. Muszę jednak dodać, że użycie czarno-białego filtra na linii Straussa wydawało mi się świetnym zabiegiem nie tylko udanie segregującym poszczególne wątki, ale też podkreślającym (pozorne oczywiście) oddzielenie tej historii od reszty filmu.
Po przemyśleniu muszę natomiast zgodzić się z tym co piszesz o wątku przesłuchań. Ja akurat miałem trochę szczęścia - jakiś czas temu oglądałem "Czarną listę Hollywood" z Robertem De Niro (swoją drogą - polecam jeśli nie widziałeś, a lubisz kino polityczno-historyczne, bo chyba tak można ten film określić), która porusza problem „polowania na czarownice” i szukania komunistów (tych prawdziwych, ale i tych urojonych) przez służby i komisje w praktycznie każdej dziedzinie życia. Zaintrygowany tematem po seansie trochę na ten temat poczytałem, więc w "Oppenheimerze" od razu domyśliłem się w którą stronę ten wątek będzie zmierzał. Mimo że „Czarna lista Hollywood” i dzieło Nolana to dwie totalnie różne historie, to jednak znajomość filmu z De Niro bardzo pomogła załapać tu kontekst całej sytuacji. Gdybym nie widział wspomnianego wcześniej filmu to też z początku miałbym pewnie problem z połapaniem się o co z tą konkretną historią chodziło.
No i przede wszystkim dzięki za długą i szczegółową odpowiedź, bo w końcu mogłem poznać i przede wszystkim zrozumieć inny punkt widzenia. I faktycznie, teraz jestem w stanie zrozumieć gdzie może leżeć problem.
Cieszę się, że można jeszcze w normalny sposób podyskutować i porozmawiać w sieci, pomimo różnicy wrażeń i poglądów. Szczególnie cieszy, kiedy nawet na forach takich jak Filmweb, które dotyczy sztuki filmowej, ludzie wyzywają się od najgorszych i wyśmiewają, bo ktoś wystawił filmowi za wysoką/niską ocenę.
Dzięki! :D