PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10002817}
8,0 122 175
ocen
8,0 10 1 122175
7,5 57
ocen krytyków
Oppenheimer
powrót do forum filmu Oppenheimer

Tomasz Raczek to przeciętny, a nawet słaby krytyk filmowy, dlatego wczoraj po obejrzeniu 25% tego "arcydzieła" obejrzałem recenzję Raczka na YT, po to żeby go obśmiać. Oczywiście miałem rację, żeby obśmiać go, bo dał tej miernocie 8/10, podczas gdy obiektywna ocena to 3/10, przynajmniej po obejrzeniu 25%. Być może po obejrzeniu całego filmu, podnieść należałoby do 4/10, ale nie więcej. Ale do rzeczy. Raczek w jednym miał rację. Skrytykował scenę wybuchu bomby atomowej. Żeby zobaczyć , czy ma rację przesunąłem film do tej sceny i rzeczywiście - tragedia. Film z 2023 r., a wybuch jak z przeciętniaka lat 90-tych. Toż w Dniu Niepodległości z 1996 r. (Oscar za efekty zresztą) wybuchy były o niebo lepsze!

Ale nie, nie chodzi mi o same wybuchy, jakby gimbusiarnia mogła pomyśleć. Chodzi mi o to, że tego wybuchu powinno w ogóle nie być! Powinni pokazywać tylko reakcję ludzką i działać wyobraźnią, jak przystało na starych mistrzów! Ale nie! Buzie rozdziawione i ta podróbka C. Walkena, tj. mimoza przypominająca kukłę -nudy! To ja bym to zrobić 10 razy lepiej, bez żadnych wybuchów, a jedynie z trzęsącym się ekranem, latającymi kawałkami, przerażonymi naukowcami itp. A Nolan jako miernota totalnie poprzestał na holiłódzkiej papce, dno.

Karol_Ledoux

Rozumiem. A po za tym wybuchem to co jeszcze nie pasowało.

Nieskromnie przyznam, że osobiście uwielbiam ten film.

ocenił(a) film na 3
jakub_rejak

Pseudo-realizm przyprawiony żałosną poprawnością polityczną. Parytet dla koloru skóry i kobiet w latach 30-40 XX w? Murzyni (w tym co najmniej jedna Murzynka) studiujący mechanikę kwantową u Oppenheimera? Pokażcie dowód, że tak było, to uwierzę. W przeciwnym wypadku wypad z takim lewackim oszustwem.

Karol_Ledoux

Hmmm... *wzrusza ramionami* Dla mnie czepiannie się takie drobnostek to naprawdę nie ma sensu. Ja nawet tych czarnoskórych nie zauważyłem w trakcie zajęć. I tak wszyscy srają w gacie bo Ridley Scott "sfałszował" Napoleona, choć moim zdaniem to znakomita satyra na tego odrażającego bufona który doprowadził do niezliczonych śmerci. Analogicznie z Oppenheimerem - liczy się, czy film umiejętnie przedstawił głównego bohatera jako człowieka.
I naprawdę? Tylko niedociągnięty wybuch bomby + "lewackie wstawki" to wystarczy żeby dać Oppenheimerowi 4/10? A nic na temat fabuły, rozrysowania postaci, scenografii, zdjęć, tempa filmu, muzyki, gry aktorskiej? Gdzie tu logika?

ocenił(a) film na 3
jakub_rejak

Oczywiście, że nie zauważyłeś, jak 99% innych. Hołota nie widzi fałszu, więc motłochowi się podoba. Jak motłoch ocenia wysoko, to z prawdopodobieństwem 90% znaczy, że jest to słabe. Są wyjątki, ale na pewno to nie ten przypadek. Szczegóły są ważne, bo pokazują ukrytą prawdę o reżyserze i całej jego produkcji.

Karol_Ledoux

Wypraszam sobie taki ordynarny elityzm i zadufanie. Wszyscy motłoch, a tylko towarzysz oświecony? Rozczaruję was w takim razie, towarzyszu. Wasze zdanie jest warte dokładnie tyle co moje czy innych ludzi, więc sztuczne lansowanie własnej interpretacji guzik znaczy. Może zamiast szukać przekłamań historycznych należało się skupić na grze aktorskiej, dialogach, zdjęciach i montażu? Wiecie, towarzyszu - elementach artystycznych filmu?

ocenił(a) film na 3
jakub_rejak

Interesujące, że interlokutor łączy elitaryzm z komunizmem. Interlokutor chyba nie rozumie, że to przeciwstawne określenia. W sumie się nie dziwię, przecież motłoch nic nie rozumie, a jedynie posługuje się frazesami z TV. A 8 ostatnich lat jedynie słusznej TV odwróciły znaczenia wzniosłych słów do góry nogami.

Otóż myli się interlokutor. Jego zdanie jest mniej ważne od mojego. Dokładnie na tej samej zasadzie jak opinia biegłego jest ważniejsza od opinii babci klozetowej.

Skoro interlokutor by chciał, aby zdanie motłochu, którego jest reprezentantem znaczyło tyle, co zdanie biegłego, to znaczy, że popiera komunizm właśnie. Innymi słowy, to ja powinienem interlokutora nazywać towarzyszem.

Czy interlokutor wie, dlaczego nie nazywam go tak? Bo ja w przeciwieństwie do interlokutora rozumiem słowa, których używam. Komunista używa słowa "towarzysz" - bo mu ktoś towarzyszy przecież. Prawidłowo używa zatem interlokutor tego słowa, choć nie rozumie nawet dlaczego. Ale moim towarzyszem interlokutor nie jest - dlatego go tak nie nazywam.

Co do filmu - skoro ma być biografią i próbuje opisywać prawdziwą historię z prawdziwymi nazwiskami , to powinien trzymać się faktów, KONIEC KROPKA! I nie chodzi o błędy spowodowane pomyłką, ale celowe wprowadzanie w błąd, po to właśnie aby niezauważalnie przemycić lewackie kłamstwa, komunistyczne kłamstwa.

Karol_Ledoux

Towarzyszu, nie wiem jakim cudem nie pojęliście sarkastycznego użycia tego słowa z mojej strony. Ale jeśli myślicie, że ja wiadomości i te inne oglądam, to się grubo mylicie. Gratuluję jednak jakże pochopnych wniosków.

Czyli waszym zdaniem jesteście jakimś biegłym? To poproszę dowody. Ja żadnych kwalifikacji sobie nie przypisuję, ja nie jestem żadnym autorytetem żeby oceniać ten film pod kątem prawdy historycznej. Ja go oceniam pod kątem jakości ARTYSTYCZNEJ, o której towarzysz ani razu jeszcze nie wspominał, poza czepianiem się wybuchu "Trójcy". A taka postawa, moim zdaniem, krzywdzi pracę Christophera Nolana i jego bardzo utalentowanej ekipy.

Dziękuję jednak za brak zrozumienia sarkazmu. Czy wy na serio myśleliście, że ja was towarzyszem nazywam w sposób nieironiczny? Naprawdę? Ale z drugiej strony, wy zdajecie się używać słowa "motłoch" w sposób nieironiczny, więc czego ja się spodziewam? Ale może to też jest sarkazm, więc wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli możecie. W przeciwnym razie ton wypowiedzi towarzysza uznaję za rażący przejaw pogardy dla bliźnich, co moim zdaniem jest po prostu naganne. Co za czasy, żeby człowiek na drugiego patrzył wilkiem, bo temu się podoba Iron Man, czy Liga Sprawiedliwości, czy Oppenheimer. Zwariować można.

Co do filmu - na ogół trzymał się faktów. Jedyny naprawdę fikcyjny incydent to heca z Einsteinem i Straussem przy jeziorze w Princeton. Towarzysz wrzeszczy, że czarnoskórzy byli w Berkeley. To nie żadne "lewackie kłamstwa", tylko wasze czepialstwo. Niech towarzysz skrytykuje zdjęcia, aktorów, czy muzykę. To by miało większy sens. Naprawdę myślicie, że ludzie będą patrzeć na takie detale jak liczba Murzynów na uniwersytecie?

Może jednak filmowcy powinni robić filmy pół-biograficzne. Bo fatygowanie się z faktami chyba nie ma sensu, skoro ludzie prują się przy takich głupotach. Oppenheimer, Blackberry, Maestro, Napoleon - wszystkie świetne filmy, ale tylko dwa z nich umknęły ścięciu na ołtarzu "prawdy historycznej". Towarzysz sobie może wrzeszczeć na lewackich reżyserów i scenarzystów z Hollywood, ale dopóki nie postawi towarzysz filmowi poważnych zarzutów pod względem artystycznym, to ja za przeproszeniem nie będę za bardzo brał was i waszego plucia na bliźnich na poważnie. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 3
jakub_rejak

Sądziłem, że interlokutor jest mniej więcej na poziomie T. Raczka - słabego krytyka, któremu podobają się takie filmidła. Ale okazuje się, że interlokutor jest jest jeszcze słabszy od niego, skoro "Napoleona" nazywa świetnym. Nie oglądałem "Napoleona", więc nie bardzo mogę się wypowiadać, ale skoro sam Raczek, który standardowo zawyża oceny o 3-4 oczka, a dał mu 5/10, to znaczy, że to musi być niezła szmira na 1, max 2/10. W dodatku większość krytyków nisko go ocenia, a przecież większość krytyków to miernoty.
Zatem, jeśli interlokutorowi podoba się film Napoleon, który jest obiektywnie zły, to o czym my rozmawiamy. Mam nauczyć świnię śpiewać?

W "Oppenheimerze" nie ma NIC ciekawego, przeciętna gra aktorska, przeciętne dialogi, słaby scenariusz i montaż - nie dość, że rozwlekłe to, to jeszcze ucinane sceny, tak by widz nieobyty w historii kompletnie się pogubił. Totalne dno to nie jest, bo dałbym 1/10, a ja zawsze obiektywny jestem. Więc powyżej 4/10 nie dałbym temu barachłu nigdy.

Karol_Ledoux

Dziękuję, towarzyszu. Mimo waszego nadal wielce nieprzyjemnego tonu jestem was w stanie wziąć teraz na poważnie. Mniej więcej.

Dlaczego wzięliście mnie za krytyka? Jestem jedynie prostym internautą, jak i wy. Kimś, kto kocha filmy.

"który jest obiektywnie zły, to o czym my rozmawiamy. Mam nauczyć świnię śpiewać?"

Nie wyobrażajcie sobie, towarzyszu, że wasze spojrzenie na film jest jakimś cudem bardziej wysublimowane od mojego. Porównywanie gustów zwyczajnie w świecie nie ma sensu, no chyba że chce się sobie połechtać własne ego... Zaraz, zaraz. Przecież wy to robicie od początku. No tak.
Ponadto, jak możecie twierdzić że Napoleon jest obiektywnie zły kiedy a) takie pojęcie nie istnieje w sztuce b) nawet go nie obejrzeliście się c) waszym zdaniem krytycy to miernoty, a jednak powołujecie na ich zdanie.
Ja po prostu nie rozumiem tego waszego bezczelnego zadufania w sobie, towarzyszu. Tej waszej arogancji. Jak można przypisywać sobie bycie "zawsze obiektywnym", kiedy człowiek prawie nigdy taki nie jest?

Moim zdaniem w Oppenheimerze mamy do czynienia ze świetną grą aktorską, bardzo dobrymi dialogami, montażem działającym w bardzo angażujący sposób i eleganckimi zdjęciami. Arcydzieło. I możecie się śmiać, towarzyszu, ale ja przynajmniej nie uważam się za jakiegoś obiektywnego eksperta w dziedzinie filmu, który pluje na otaczający go "motłoch" i bredzi o lewackim fałszowaniu historii.

ocenił(a) film na 3
jakub_rejak

Nie wziąłem interlokutora za krytyka, tylko kogoś na poziomie słabego krytyka. Widać, że interlokutor kompletnie nie ma wiedzy na temat filmoznawstwa. W filmoznawstwie obowiązują pewne zasady. Jedną z nich jest to, że krytycy powszechnie ZAWYŻAJĄ oceny filmów. Dlatego nazywam ich miernotami. Teraz gdyby interlokutor potrafił posługiwać się prostą logiką, zauważyłby, że skoro nawet miernoty zawyżające oceny miernych filmów dają niskie oceny, to znaczy, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że to film naprawdę zły.

Nie wiem o co chodzi interlokutorowi z tym łechtaniem ego, skoro po prostu mówię co myślę. Oczywiście, fakt, że mówię o mojej obiektywności wynika z większej wiedzy od 99% widzów, w tym interlokutora, na temat sztuki.

Interlokutor jako reprezentant komunistów uważa, że ludzie są równi. Jako jako anty-komunista uważam, że są bardzo różni i to nie tyko w poziomie, ale i pionie. Mówiąc inaczej - są lepsi i gorsi w czymś. Ja w materii sztuki uważam się za lepszego od 99% i tyle. I nie dlatego, że jestem zadufany w sobie, tylko wiem, że mam rację, koniec kropka.

Karol_Ledoux

"Nie wziąłem interlokutora za krytyka, tylko kogoś na poziomie słabego krytyka."
Tak, tak. Zorientowałem się już. Mój błąd, towarzyszu. Nie zrozumiałem was w tym miejscu.

Niemniej jednak: Chyba towarzysz mnie pomylił z kimś, kogo obchodzą krytycy. Na ogół mnie oni nie obchodzą, więc skąd miałbym wiedzieć o ich tendencjach zawyżających. Choć ja sam często oceniam filmy bardzo wysoko. Dlatego że jestem człowiekiem wielce subiektywnym i jakość filmu dla mnie jest wynikiem mojego własnego odczytu jego elementów. Może was to mierzić, towarzyszu. No, ale to już wasz problem, nie mój.

Towarzyszu, brak waszej obiektywności wynika z tego z czego wynika brak obiektywności większości ludzi: my jesteśmy istotami emocjonalnymi. Bezstronność to nie naszą mocną strona. Spójrzcie na siebie: stosunek do Oppenheimera i jego "lewackich" kłamstw macie bardzo emocjonalny. Gdzieś mam poziom waszej wiedzy o filmie. Obchodzi mnie wasza rażąca arogancja i nieuroniczne pogardliwie określenia względem ogółu bliźnich.

Towarzysz myśli, że film to jakaś dziedzina nauki i tylko eksperci jak wy macie prawo się wypowiadać. Co za stek bzdur. Człowiek może nic nie wiedzieć o naświetlaniu, kadrach, rozwoju postaci, ale to nie znaczy, że jego zdanie nie jest nic warte. Film można po prostu czuć. Rozumieć emocjonalnie. I myślę że w przypadku wielu ludzi tak jest, i że jest to piękne. A wy uważacie że od 99% sztukę rozumiecie lepiej. Doprawdy poziom takiego narcyzmu trudno mi pojąć. Zwłaszcza że nie przedstawiliście mi żadnych dowodów. Ale wiecie, że macie rację. Jasne, kuźwa. Każdy wie, że ma rację, towarzyszu KAŻDY jest święcie przekonany o słuszności swojej racji.
Gdybym był bardziej uszczypliwy, powiedziałbym coś o efekcie Dunninga-Krugera, ale już sobie daruję. Tak czy owak, liczę, że nauczycie się odrobiny pokory - nawet jeśli jakimś cudem macie nieprawdopodobnie wysokie rozumienie sztuki. Odrobina skromności nikomu jeszcze nie zaszkodziła. A już na pewno nikomu nie zaszkodziło traktowanie ludzi z szacunkiem i niewyzywanie ich od motłochu czy lewaków.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones