Film jest za długi i ciężki, wręcz męczący. Taki sredniaczek na pewno nie 8/10
Też się zastanawiam. Tzn. nie jest to zły film, nawet spoko się ogląda. No ale 8/10? Scenariusz miejscami rozepchany dłużyznami, akcja bywa, że się ciągnie. Do tego nadużywany montaż z przeskokami między czasami (serio, rozmowa cięta w pół dialogu skacząca między liniami czasowymi w tę i we w tę? Miało być artystyczne? Wyszło męczące). Ogólnie odnoszę wrażenie, że gdyby wyciąć tak chociaż z 40 min zbędnego gadania i zejść trochę z pretensjonalności to film by sporo zyskał. A tak to po prostu jest ani jakiś szczególnie dobry, ani też zły. Jest po prostu pospolity. Żeby nie było, nie mam nic przeciwko długim filmom. Władcę Pierścieni to ja mogę i w reżyserskiej wersji oglądać. Ale tam długość jest uzasadniona objętością historii do opowiedzenia. Tutaj wygląda to po prostu jak odgórnie zaplanowana długość przez producenta i scenarzyści czymś to musieli wypełnić.
Chłop chciał 700 stronicową książkę pomieścić w jednym filmie i dlatego tak wyszło. Facet wziął się nie za tą książke co trzeba bo jest ciekawsza rzecz o powstaniu bomby atomowej, zresztą też ma Pulitzera.
Skoro ta książka miała 700 stron to na prawdę nie dało się z niej dość materiału wycisnąć, żeby film się nie dłużył? Z Hobbita mającego 300 stron z okładem dali radę zrobić 3 filmy bez przesadnego rozwlekania scenariusza (fakt, trochę dodali spoza książki), a tutaj z 700 wyszedł film wyglądający na rozciągany na siłę jak by nie mieli z czego szyć. No ciekawa sytuacja.