Szczerze mówiąc po przeczytaniu naprawdę dobrej książki liczyłem na dużo więcej. Bardzo powierzchowna pierwsza część filmu, skakanie po wszystkich tematach na raz, sceny wyrwane z kontekstu, ciężko wczuć się w jakąkolwiek postać i ją zrozumieć.
Brakowało mi jakiegoś ciekawszego pokazania młodości głównego bohatera i oddania klimatu akademickiego, który był bardzo fajnie ukazany np w filmach Piękny umysł, Teoria wszystkiego, Tolkien czy nawet Gra tajemnic . Zamiast tego mamy jedną scenę z jabłkiem i przechodzimy od razu kilka lat później gdzie Oppenheimer zakłada szkołę w Berkley i znowu przeskok o ileś tam lat, poznaje Jean Tatlock w jednej scenie, w następnej z nią zrywa bo po kilku latach poznał żonę. Nie rozumiem po co te przeskoki w czasie, nie chciało się nikomu zmontować filmu czy co? Taki zabieg kompletnie do mnie nie trafia i chyba nic pożytecznego nie wnosi do filmu. Poza tym bardzo wyeksponowali ten końcowy "proces", a wydaje mi się, że była to najmniej interesująca część jego życiorysu.
Co jeszcze mnie drażniło, to to, że mogli trochę poważniej podejść do pokazania co się stało w Hiroszmie i Nagasaki, pokazać jakiś wstrząsający materiał, a nie operować tylko liczbami ofiar, które każdy traktuje jak statystyki. W ogóle ciężko te ataki uzasadnić w racjonalny sposób, wg książki Amerykanie chcieli po prostu wymusić poddanie Japonii zanim wkroczą do niej Rosjanie ale oczywiście o niechlubnych sprawach z historii USA głośno się nie mówi.
Na plus zdjęcia i gra aktorska, myślę, że obsada zrobiła co mogła ale chyba Nolan po prostu nie chciał zrobić czegoś ambitniejszego a szkoda...