Do tych wszystkich "ekspertów" co tak krytykują ten film - ludzie to nie jest rekonstrukcja historyczna,tylko zwykłe "rozrywkowy" dramat wojenny i jako taki się ten film sprawdza - ja spędziłem całkiem przyjemny seans.Jest w tym filmie napięcie,są emocje,są dobre takie "brudne" zdjęcia i jest super klaustrofobiczny klimacik.Najsłabszym ogniwem tego filmu jest Ziętek jako dowódca - zdecydowanie nie pasował mi w tej roli.
Zgadzam się, że film jest bardzo dobry. Nie jest to papka dla mas, więc gawiedź wychowana na kinie Vegi, głupotach z internetu i "walkach" freaków, nie jest w stanie go właściwie odczytać. To jest film psychologiczny, a nie nawalanka w stylu Rambo. Krytycy (nie wszyscy) zjechali ten film, bo nie podobał im się cytat z początku. W Polsce już się nie da ocenić niczego obiektywnie. Szaleństwo i głupota wygrywa, ale cóż, takie mamy "elity". Skoro ludziom kultury myli się ich zawód z uprawianiem polityki, to jak od nich wymagać kształtowania gustu mas... Strasznie słabe to jest. Film dobry, ale to perła przed wieprze.
Podług mnie to nie jest kino rozrywkowe, jak napisałaś, tylko chęć pokazania jak "miło i przyjemnie" było pływać na okręcie podwodnym w czasach IIWŚ i to się dość dobrze twórcom udało. Ludziom prawdopodobnie brakuje w tym filmie właśnie "rozrywki", czyli brawurowych akcji z torpedami i wybuchami zatapianych okrętów, ucieczek zygzakiem pod wodą i po brawurowych manewrach zatopienie torpedami ścigającego okręt niszczyciela, może trochę też miłości w tle, może jakiegoś stłumionego bezwzględnie buntu na okręcie - jednym słowem brakuje ludziom akcji w stylu Mission Impossible i to świetnie sfilmowanej z efektami komputerowymi wysokich lotów, a tymczasem mamy "tylko" całkiem udatnie zobrazowaną prawdę historyczną, mimo oczywistych konfabulacji, bo całość wydarzeń jest domniemana. Nie wiemy do dzisiaj, co się stało podczas ostatniego patrolu, z którego Orzeł nie powrócił. Prawdą historyczną natomiast są dobrze oddane realia służby i walki na takim okręcie w czasie IIWŚ. Jest nuda codziennych ćwiczeń bojowych i nużących wacht, a walka sprowadzała się zwykle do uderzenia w cel
z ukrycia, najlepiej w nocy oraz ucieczki przed eskortowcami w głębiny, gdzie dusząc się z braku powietrza - bo wytrwałe eskortowce potrafiły i 3 doby patrolować obszar domniemanej pozycji okrętu podwodnego, zrzucać bomby i nasłuchiwać dźwięku pracujących śrub, wentylatorów, czy jakichkolwiek innych odgłosów z podwodniaka, aby namierzyć jego pozycję i zrzucić na łeb parę bomb - marynarze z duszą na ramieniu, wariując ze strachu i bezczynności czekali na wyrok lub ułaskawienie od losu na nieruchomym okręcie (lepiej zginąć chyba w boju z bronią w ręku, niż bezczynnie w ciasnym pomieszczeniu tak czekać). Tutaj nawet nie było akcji z torpedami, o co mam jedyną pretensję do twórców, bo mogli zacząć tę opowieść od niewątpliwego sukcesu Orła, jakim było namierzenie i storpedowanie niemieckiego transportowca z 313 żołnierzami na pokładzie. Ładnie by się film "dramaturgicznie" spinał - po pierwotnym sukcesie tajemnicza porażka w głębinach okupiona śmiercią załogi. Końcowa scena z filmu świetna, bo pokazuje bardzo prawdopodobną poszlakę o zatopieniu okrętu pomyłkowo przez samolot RAFu. Konfabulacja oparta na badaniach i dociekaniach specjalistów. Jednym słowem na okręcie podwodnym wiało nudą na zmianę z obezwładniającym strachem w całkowitej bezczynności i to podano w lekko psychodelicznych klimatach na filmie. Dobrze go oglądać wieczorem w ciemności i z słuchawkami na uszach. Więcej napisałem w swoim komentarzu do filmu, nie chcę się tu powtarzać, tylko piszę to sprostowanie, bo podług mnie, źle interpretujesz, choć ewidentnie "czujesz " ten film podług mnie prawidłowo. Cóż, większość ocenia ten film bardzo negatywnie. Zgadzam się z przedmówcą, trochę trzeba znać historię, coś tam na ten temat poczytać, nie tylko obejrzeć okrzyczany "Okręt" - notabene kapitalną klasykę gatunku, aby dobrze ocenić film. Np. weźmy taki film "Napoleon" Ridleya Scotta - film zrobiony z rozmachem, bo z hollywoodzkim budżetem. Kto podchodzi do filmu, jak do rozrywki, wyszedł zadowolony z kina, kto zna dobrze historię, wyszedł zbulwersowany i zniesmaczony, bo widowisko może i niezłe, ale bzdura historyczna też kapitalna. Tu na odwrót, widowiska hollywoodzkiego nie ma, ale prawda historyczna no i "klimat" zdecydowanie jest. A to dla mnie są filary dobrego kina historycznego, nawet konfabulowanego, jak ten, bo jak napisałem, nie wiemy, co się wydarzyło podczas feralnego ostatniego patrolu ORP Orzeł.