Normalnie ocenił bym ten film na takie mocne 7/10 (świetny klimat, zdjęcia, fabuła) ale zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałem podbija moją ocenę do 8.5/10. Mogę śmiało rzec, że się przy nim wzruszyłem.

Przeglądając tematy pod tym filmem z przykrością stwierdzam, że to co ja uważam za najmocniejszą stronę tego filmu inni oceniają jako jego największą wadę. "Zakończenie wszystko popsuło", "Spoko film ale zakończenie do bani", "To miał być thriller a wyszła baśń" - to przykładowe komentarze.

Ja odebrałem ten film jako dzieło bardziej filozoficzne aniżeli typowy horror z potworami i innymi strachami. Ten cały las i bestie stanowiły dla mnie tylko tło do całej historii i idei założenia takiej zamkniętej osady. Po seansie zacząłem się trochę utożsamiać ze starszyzną i myśleć kategoriami: "Ciekawe czy coś takiego naprawdę istnieje", "Dobrze by było zamieszkać w takiej osadzie jako wolny, dobry człowiek" etc. Moim zdaniem takie właśnie przesłanie niósł ze sobą ten film. Po tej końcowej scenie gdy wszystko staje się jasne widz powinien zastanowić się nad tym w jakim świecie żyje i czy jest w nim szczęśliwy a nie rozważać czy potwory z lasu były prawdziwe - ja to tak widzę.

Czy ktoś z osób, którym zakończenie się nie podobało może napisać jak jego zdaniem to powinno się zakończyć? Ciężko mi wyobrazić sobie coś innego co by pasowało do całej historii przedstawionej w filmie.