Powiem tak. Film zmieniał swoje oblicze średnio co kwadrans. Trochę nie spójny. Najpierw uwagę przyciągały stwory, później miłość, później tajemnice starzyzny, a na koniec to wypasione zakończenie. I właśnie to zakończenie sprawia, że film w sumie przewidywalny i troszkę smutny, nabrał takiego kolorytu, że bardzo u mnie zapulsował. Dla takich zakończeń warto trochę się wynudzić, zupełnie jak w szóstym zmyśle, czy niezniszczalnym. Ode mnie mocne 7/10