Właśnie skończyłem oglądać The Village i zdecydowanie film trzymał mnie w napięciu do samego końca. Parę praw o człowieku i postępie. Myślimy czasem o izolacji, o odcięciu się od nowoczesności, życiu w kręgu osób, do których mamy zaufanie, gdzie nie jesteśmy anonimowi. Jednak ludzie w swojej naturze zawsze mają te dwie strony, jasną i ciemną. Postęp, nowoczesność, globalizacja.. z jednej strony może oddalać nas od siebie, wypaczać tożsamość współczesnego człowieka, a z drugiej strony rozwój medycyny, budownictwa itd. bardzo pomaga nam w codziennym życiu. Czy dążymy ku samozagładzie, czy może kierujemy się ku lepszym dniom ?
Takie przemyślenia towarzyszyły mi podczas tego filmu.
Owszem może i kostiumy "bestii" były trochę za bardzo przyprawione ale sama fabuła bardzo mi się podobała. No i jeszcze wspaniała muzyka, która od razu wpadła mi w ucho.
Moja ocena to 8/10.