pierwsza połowa intrygująca, druga już mdła i mniej ciekawa. Najmocniejszym punktem był Adrien Brody i głos Bryce Howard. 7/10 film dobry, ale miałam za wysokie oczekiwania i pewnie dlatego troche się zawiodłam. Pomysł świetny, szkoda, że nie wykorzystali w pełni takiego potencjału.
Film jest świetny! A to czego Ci zabrakło moja droga, to zapewne dobrego chłopa na wspólne oglądanie, tak abyś mogła skupić się na filmie a nie na Brody'm... Sorry, ale do osoby oceniającej "Vanilla Sky" i "Joe Blacka" na 10! estetyka tego filmu raczej nie przemówi...
typowy serdeczny komentarz samotnego chłopca zazdroszczącemu każdemu przystojniejszemu aktorowi urody. No i do tego respektującego jak widac zasadę "każdy ma prowa do swojej oceny" powodzenia w życiu i mniej nerwów, po co ;)
ps: Według Twojej zasady powinnam więc ocenic Osade na 10/10 bo z Joaquina Phoenixa zaje*iste ciacho jest..
Ehhh... ja napisałem abyś NIE oceniała sztuki aktorskiej po wyglądzie aktorów a ty wywnioskowałaś, że zazdroszczę aktorom urody, na jakiej podstawie?! Powiedz mi, na przykład, dlaczego Phoenix jest dobrym aktorem, choć takie jak ty za ciacho go nie uważają? A co do własnej opinii, to oczywiście masz prawo ją posiadać ale nie po to filmweb jest społecznością aby promować złe, tylko DOBRE podejście do niektórych spraw. I łatwo jest to ocenić poprzez polemizowanie ze sobą na różne tematy.
Nie twierdzę, że ładni aktorzy nie umieją grać, tylko że "ładność" nie jest prawdziwą miarą aktorstwa. Po czym to stwierdzam? Genialne aktorstwo jest ponadczasowe a uroda nigdy takową nie była. Sama sobie odpowiedz, dlaczego już kobiety nie wzdychają do Jean-Paula Belmondo albo nikomu już nie staje pacząc na Wenus z Milo?? Dlaczego takie kanony piękności jakimi były swojego czasu Brigitte Bardot, Sophia Loren lub Romy Schneider muszą ustąpić pod ciężarem urody Kristen Stewart?
No właśnie... dlatego aktorstwo genialne jest zawsze ponadczasowe! A takie manekiny jak Tom Cruise, Pattinson lub jakiś inny Deep daliby sobie głowy obciąć za transplantację choćby kawałka pośladka prawdziwego aktora. Jakiego? A choćby takiego jak Humphrey Bogart (choćby w "Casablance"), całokształt Johna Malkovicha("Pod osłoną nieba", "szklana menażeria", "Imperium Słońca", filmy z 83-85 roku) - szczególnie jego sobie sprawdź, jest ultra genialny, a z obecnego pokolenia to śmiem twierdzić że nawet Gylennhaal lub Phoenix są lepsi...
PS.!
Ja naprawdę rozumiem tą kobiecą przypadłość, że chodzą do kina na jednego aktora albo na jeden typ aktorskiej urody. Tylko że, Tobie podoba się zarówno niski, przysadzisty, umięśniony i energiczny Tommy Cruise o owalnej twarzy, jak i wysoki, chudy, antyumięśniony i raczej flegmatyczny A.Brody o twarzy pociągłej, co świadczy o tym, że nie kierujesz się swoim gustem- jesteś tylko, po prostu, zwyczajnie w świecie: NAPALONA!! :p
myśle, że nie Tobie stwierdzac kiedy jestem napalona. Nadal nie zrozumiałeś, że nie oceniam filmu po urodzie aktora, ale tego jak widac nie jestes w stanie zrozumiec. Widac po Twoich wpisach, że wręcz masz alergie na przystojnych aktorów.
Niestety jestes naprawdę marnym znawcą skoro uważasz Deppa (tak się jego nazwisko poprawnie pisze) za marnego aktora. I nie wiem o co Ci chodzi z Brodym, którego podziwiam, a nie jest w żadnym stopniu przystojny (wrzuciłeś go do worka z manekinami) Ale musze przyznac, że nawet z przyjaciółkami nie dyskutowałam nigdy tak intensywnie o wdziękach aktorów.
ps: trochę kultury jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziło :)
Moja droga, jak można żywic niechęć do kubeczka po kawie w Starbucks'ie? Niemożna, go ani kochać ani nienawidzić, choć jest to dobrze zaprojektowany, ma swoich stylistów, designerów, twórców wizerunku, całą machinę reklamy za sobą, kubeczek pozostanie kubeczkiem. Nagle plastiku się nie wyzbędzie, a jego właściciel czcić go dłużej niż w trakcie picia kawy i chwilkę po również nie będzie. A jeśli znałabyś kogoś, kto zakochał się w plastikowym kubeczku ze Starbucksa, to nie chciałabyś go ratować? ;P
Dlatego powrócę do mojego argumentu wyjściowego: jak znajdzie Cię prawdziwy facet, co nie ma czasu na własnego stylistę, osobistego trenera fizycznego i tego od osobowości, "menadzera", doradcę do spraw wizerunku, i innych ludzi mówiących mu jak ma wyglądać i się zachowywać. I ten facet weźmie Cię na podwójne siedzenia w Lunie albo innym dobrym kinie, [to choć teraz patrząc się na ciebie z boku w trakcie seansu z Tomem, dałbym ci zapewne 9/10 gwiazdek w skali napalenia i kliknął serduszko, :D ] w tej decydującej chwili plastik Toma wyląduje, tam gdzie jego miejsce: w koszu z innymi lalami, kubeczkami i tym podobnym badziewiem.
W pewnym momencie chciałem zmienić temat na grę aktorską jako taką ale najwidoczniej się za bardzo jeszcze nie da....
Ps. Co miał znaczyć ten twój ostatni ps.? Brzmi jak zaproszenie do kina. :p
Dziubek, ja tylko żartowałem w tym PS'ie, jak skończysz liceum to pewnie zrozumiesz... :P Jutro o 21 jest na TCM'ie 'Imperium Słońca" z Malkovich'em. Miłego seansu, napisz jak wrażenia. ;o)
dlaczego zła, człowieku ja nie wiem po prostu o czym Ty jeszcze chcesz ze mną rozmawiac.
no po prostu nie chce mi się wierzyć, że nie chciałaś nawet mieć ostatniego zdania w naszej rozmowie na temat sztuki aktorskiej, a jeśli się ze mną ostatecznie zgodziłaś, czemu tego nie napisałaś? Zakończyłaś tylko pisząc jakąś aluzję o wspólnym pójściu do kina, a jak się zapytałem o co chodzi, to nie odpisałaś...
wszystkie moje wypowiedzi i aluzje rozumiesz na opak nie szczędząc przy tym bardzo śmiałych i niemiłych uwag dotyczących mojej osoby więc myślę, że wszelka nasza dalsza rozmowa będzie mało konstruktywna. Życzę miłego dnia i wielu filmów, które zrobią na Tobie duże wrażenie.
hahah nie no typ jest powalający XD A z tym zaproszeniem do kina to bym uważał bo kolega ma w kategorii "chcę obejrzeć"
Wojownicze żółwie ninja ;) chociaż tu nie będzie mógł ci zarzucić że oglądasz film tylko ze względu na przystojnych aktorów ;D
no chyba że kręci cię Michelangelo ;p