Bardzo czekałam na ekranizację lecz cóż... Legenda Aanga jest jedną z moich ulubionych "anime",
ale uważam, że film nie oddał całego uroku tej historii. Brakowało wojowniczek, walki były lekko
zmodyfikowane, relacje między bohaterami były strasznie sztywne i wiele więcej dość ważnych
szczegółów, które pominięto. Możliwe, że tylko osoby, które oglądały cały serial widzą te braki. A
ogółem film może być, spodziewałam się czegoś lepszego bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Poprawię Cię, żeby nikt nie został źle poinformowany. "Avatar: The Last Airbender" nie jest anime. Chyba, że użyty cudzysłów miał dać czytelnikom Twojej wypowiedzi znak, że chodzi Ci wyłącznie o to, iż serial ten jest stylem rysunku zbliżony do japońskich seriali animowanych.
Od razu też przepraszam za off-top, już się stąd zmywam.
Avatar JEST anime.
"Słowo anime może być używane w trzech znaczeniach:
1. do określenia wszystkich filmów animowanych – znaczenie to stosowane jest jedynie przez Japończyków,
2. do określenia japońskich filmów animowanych – to definicja najbardziej rozpowszechniona poza Japonią,
3. do określenia filmów animowanych (niezależnie od kraju produkcji) nawiązujących do stereotypów związanych z japońskim komiksem i animacją."
Avatar podpada pod trójeczkę, więc JEST anime.
Czyli mówisz, że nie warto oglądać wersji kinowej? Po obrazkach widzę, że aktorzy to jakieś hindusy, ni cholery pasujący do klimatu bajki i poza tym jakaś straszna napinka
właśnie, dlaczego właściwie najbledszy ze wszystkich bohaterów Zuko jest grany przez hindusa, a Katara i Sokka przez wampira i amerykanke?