Czy amerykańscy producenci naprawdę mają aż tak puste łby, aby nie potrafić dostrzec, że
pewnych opowieści nie da się sfilmować?
Powstaje tyle dennych filmów na podstawie anime, gier i bajek, każdy za miliony
dolarów. Tak ciężko zrozumieć, że nie da się skrócić kilkuset czy kilkudziesięciu
odcinków do półtorej godziny?
Nie - lepiej iść na totalną łatwiznę i żerować na fanach. Wszystkie role z Aangiem na
czele to tragedia, nieumiejętnie prowadzona i beznadziejnie zakończona historia, od
której twórcy oryginału powinni jak najszybciej umyć ręce.
Na planie wszyscy łącznie ze scenarzystą musieli być od niechcenia - byle zrobić swoje i
wziąć kasę.
Z niecierpliwością czekamy na kolejny inteligentny ruch amerykanów, wyrzucających
nowe, ciekawe scenariusze do śmieci, aby zamawiać potem takie szmiry.
Tragedia.